piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział 10

Dzisiejszy dzień nie wyróżniał się do tej pory niczym szczególnym. Leżąc zmęczona na kanapie spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę 19. Nagle doznałam olśnienia. Ross przyjdzie o 20! W mgnieniu oka pojawiłam się przed moją szafą próbując podjąć decyzje co ubrać. Nie miałam pojęcia gdzie idziemy ale eleganckie miejsce raczej nie jest w stylu blondyna. Postanowiłam ubrać czarną koszulkę i spodnie oraz koszulę w czerwoną kratę przewiązaną w pasie. Udałam się do łazienki, wzięłam szybki prysznic, ubrałam przygotowane wcześniej rzeczy i zrobiłam makijaż. Kiedy skończyłam się szykować usłyszałam dźwięk dzwonka. Wbiegłam schodami na dół i oznajmiłam, ze wychodzę.
-Wychodzę i wrócę późno, nie czekajcie na mnie z kolacją!
-Jak to wychodzisz?-zapytała mama.
-Mamo, proooosze, proszę, proszę.
-Idź zanim się rozmyślę-powiedziała a ja w ciagu sekundy byłam juz przy drzwiach. Otworzyłam je i przywitałam się z blondynem.
-Cześć-powiedziałam bez przekonania.
-A gdzie jakieś "cześć kochanie tak za tobą tęskniłam"? Jakiś pocałunek na przywitanie i te sprawy? Zawiodłem się-wyśmiewał sie ze mnie.
-Bardzo zabawne, turlam się ze śmiechu.
-Nie żartowałem-powiedział a ja żartobliwie i lekko go odepchnełam.
-To gdzie idziemy?-zapytałam.
-Za chwile sie dowiesz, trochę cierpliwości.
-Powiedz mi teraz.
-Nie.
-Poproszę podpowiedź.
-Miejsce w moim stylu ale myśle, że ci sie spodoba. Musisz tylko przestać byc taka sztywna.
-Nie jestem sztywna.
-Jestes sztywna jak kij od miotły.
-Zobaczymy-powiedziałam cicho przez zęby.
-Juz jesteśmy- powiedział a ja zobaczyłam, że stoimy przed klubem bilardowym. Kiedy tylko do niego weszliśmy dostrzegłam wszechobecny dym papierosowy i zapach alkoholu. Taki jest styl Rossa Lyncha, tak? Interesujące. Blondyn zaczął się witać z ludźmi, ktorych mijaliśmy a ja szłam obok niego próbując unikać spojrzeń innych. Podeszliśmy do wolnego stołu na samym końcu. Chłopak podał mi kij a sam zaczął ustawiać kule bilardowe.
-Mogę zacząć? Patrz na mistrza i ucz się-powiedział i rozbił bile.
-Nauczę cię-podszedł do mnie od tylu i chciał pomóc chwycić mi kij, lecz podszedł do nas pewien przystojny brunet i przywitał sie z Rossem.
-Jev, miło mi poznać-podszedł do mnie i podał rękę.
-Laura. O, może chciałbyś mnie nauczyć grać? To jest takie skomplikowane!-zapytałam go, aby zrobic na złość blondynowi. Sztywniara, tak? Przekonamy sie.
-Pewnie-rzekł i obejmując mnie pokazywał co powinnam zrobic. Ku mojej uciesze kątem oka dostrzegłam zazdrosnego chłopaka.
-Myślę, że dam juz sobie radę- powiedziałam i wykonałam ruch powodując, że trafiłam zadziwiająco dużo kul bilardowych powodując zdziwienie na twarzach chłopaków.
-Jak to sie stało? Myślałem, ze nigdy wcześniej nie grałaś-wypowiedział zdziwiony Ross.
-Ale ja nic takiego nie powiedziałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM!
Ostatnio dużo sie u mnie działo, więc kiedy juz znalazłam kilka wolnych minut postanowiła napisać rozdział na bloga. Wiem, nie było mnie bardzo długo ale przysięgam, że miałam powód.
BARDZO ALE TO BARDZO proszę o pomoc w pisaniu dalszych rozdziałów, wystarczy ze odpowiecie na poniższe pytania:
1. Co sądzicie o rozdziale?
2. Co ma wydarzyc sie podczas spotkania w klubie (lub po powrocie albo dzień pózniej)
3.Jeślo macie jakiekolwiek pomysły lub spostrzeżenia, uwagi odnoście bloga możecie pisać je tutaj lub na maila nevermindbloger@gmail.com