-Mniej gadania, więcej jedzenia-przerwała mi Laura i wepchnęła i kawałek pizzy do buzi. Zrobiłem to samo. Zaczęliśmy się nawzajem karmić, sytuacja wyszła trochę spod kontroli kiedy zaczęła się walka na jedzenie.
*Ross*
Rano obudziłem się z okropnym bólem głowy. Chciałem się przeciągnąć, lecz zabrakło mi miejsca. Byłem zdezorientowany, przecież na moim łóżku spokojnie zmieściłyby się dwie osoby. Kiedy chciałem się podnieść poczułem na sobie ciężar. Co jest grane? Z trudem otworzyłem oczy, które z powodu rażącego światła bolały mnie dokładnie tak jak kiedy sprawdzam moj telefon w nocy. Prawie krzyknąłem, lecz powstrzymałem się w ostatniej chwili, aby nie obudzić domowników. Dopiero teraz zauważyłem leżącą na mnie Laurę. Nie żebym jakoś specjalnie cierpiał z tego powodu ale obudziłem się w obcym domu z dziewczyną w łóżku. Próbowałem sobie przypomnieć wydarzenia wczorajszego wieczora jednak wszystko ma marne. Moja głowa bolała niemiłosiernie i strasznie chciało mi się pić ale szkoda mi było budzić Lau. Prawdę mówiąc nie miałem nawet siły wstać, więc postanowiłem jeszcze chwilę poleżeć. Po upływie około 20 minut brunetka się obudziła. Początkowo chyba mnie nie zauważyła, lecz po chwili wrzasnela z przerażenia.
-Nie krzycz proszę- powiedziałem.
-Co tu tutaj robisz?- zapytała
-Też chciałbym to wiedzieć.
-Zaraz mi głowa pęknie- dodała i sięgnęła po butelkę wody stojąca na stoliku przy kanapie na której się znajdowaliśmy.
-Kac morderca nie ma serca, co?-zapytałem nie oczekując na odpowiedź. Myślę, że byliśmy zbyt wykończeni na kłótnie-Masz gdzieś jakąś aspirynę?
-Pewnie w kuchni-wstaliśmy i udaliśmy się w stronę pomieszczenia.
*Laura*
-Aaaa!-krzyknełam, kiedy moim oczom ukazł się Rocky leżący na blacie kuchennym.
-Nie drzyj się-odpowiedział. No tak, pewnie ma kaca po imprezie.
-Jest tutaj ktoś jeszcze?-zapytał Ross.
-Nie mam pojęcia.
Podeszłam do szafki i wyjęłam z niej pudełko aspiryny. Wzięłam jedną a resztę podałam chłopakowi.
-Idę się ubrać, zaraz przyjdę-oznajmiłam i zostawiłam gości w kuchni. Kiedy otworzyłam szafę w celu wybrania rzeczy na dzisiejszy dzień niespodziewanie wypadł z niej Ellington. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-Hej, dlaczego mnie budzisz?-zapytał.
-Naprawdę o to pytasz? Spałes w mojej szafie.
-Nieważne, wracam do Narni-powiedział i znów wszedł do mebla. Okej, to wcale nie było dziwne. Spostrzegłam, że nie wzięłam tego po co tutaj przyszłam, więc otworzyłam drzwi szafy i wyjęłam z niej potrzebne rzeczy po czym zamknęłam je i zostawiłam chłopaka w spokoju. Udałam się do łazienki i to co tam zastałam rownież mnie zdziwiło. Zobaczyłam, że Riker i Jake leżą na podłodze.'
-Czy to są jakieś żarty?!-nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Westchnełam i ponownie zeszłam na dół. Nie mam ochoty natknąć się na kolejną leżącą w dziwnym miejscu osobę w tym domu. Nadal dziwi mnie sytuacja, która miała miejsce rano. Jakim cudem znalazłam się na kanapie z blondynem? Kiedy już byłam na dole ku mojemu zaskoczeniu Vanessa i Riker już tam byli i wyglądali na całkiem wypoczętych. Pewnie mniej wypili.
-Cześć Laura! Jak się czujesz?-zapytała i podała mi kubek herbaty.
-A jak wyglądam?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Raczej kiepsko.
Nasza piątka usiadła przy stole. Piątka czyli ja, Vanessa, Riker, Ross i Rocky, który nareszcie postanowił zejść z blatu.
*Vanessa*
-Jak tam gołąbeczki?-zapytałam patrząc na Rossa i miją siostrę.
-O czym ty mówisz i dlaczego patrzysz na mnie?-odpowiedziała Laura. Riker spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-Przecież wczoraj byliście nierozłączni-powiedziałam-No Ross, moja siostra dobrze całuje?-Laura słysząc to prawie wypluła herbatę, którą miała w buzi.
-Słucham?!
Riker chyba zrozumiał na co wpadłam i postanowił dorzucić swoje trzy grosze do mojej wymyślonego historii.
-Nic nie pamiętacie?-powiedział z udawanym przejęciem.
-Fuj! Moje życie właśnie się skończyło! Co za wstyd!-powiedziała brunetka i uderzyła głową w stół. Przyglądałam się minie chłopaka, lecz nie mogłam z niej wiele wyczytać.
-Musiałem byc bardzo pijany-powiedział Ross.
-Stary, byłeś tak pijany, że chciałeś iść do Kevina żeby nie był sam w domu!-rzekł Riker.
-A pamiętacie jak Laura karmiła Rossa i nie mogła trafić do jego buzi? To było genialne Lau!-Rocky zwrócił się do brunetki, która miała ochotę zapaść się pod ziemie.
-Dosyć! Nie mam zamiaru tego słuchać, idę do siebie- miała zamiar wstać ale ją zatrzymałam.
-Zostań Laura, juz skończyliśmy.
-Czy jest jeszcze coś co muszę wiedzieć? Chociaż nie, stop. Nie chcę znać prawdy.
-Zobaczcie to!- powiedział Riker podając znajomym swój telefon. Był na nim filmik jak wszyscy tańczą, lecz po chwili Laura i Ross odchodzą na bok i się całują.
-Nie chciałam tego widzieć! Zapomnijmy o wszystkim, błagam-powiedziała upokorzony brunetka.
-Ej faktycznie się całowaliście! Nie pamietam żebym coś nagrywał! Ale przypał!- krzyknął Riker.
-Jestem jasnowidzem?!- powiedziałam.
-Chwila, przecież sami mówiliście, że nas widzieliście!
-No właśnie.... Nie do końca.-powiedzieliśmy cicho.
-Jak to nie do końca?- wrzasnela moja siostra.
-Tak naprawdę to miał być żart ale wychodzi na to, że jednak nie-tłumaczyłam się.
-Wychodzę bo zaraz nie wytrzymam-powiedziała Lau i udała się w stronę swojego pokoju.
*Laura*
Chyba nigdy nie czułam się tak upokorzona jak teraz. Leżałam na łóżku kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Odejdź kimkolwiek jesteś-powiedziałam.
-To ja-usłyszałam i chwilę pózniej moim oczom ukazał się Ross. Wszedł i usiadł na wolnym kawałku łóżka.
-Przykra sprawa, co?-odezwał się.
-Przykra sprawa?! To katastrofa!
-Aż tak mnie nie lubisz?-zapytał.
-Po tym co wydarzyło się ostatnio? Odwiedź brzmi tak.
-Bez przesady, nie jestem aż taki zły. To miał być tylko żart.
-Tylko żart?! Czy ty siebie słyszysz? Było późno i ciemno a na mnie wpada jakis pijany chłopak. Super zabawa, nie polecam.
-Przepraszam okej?
-Nie okej-odpowiedziałam.
-Co powiesz na spotkanie w ramach przeprosin? Starbucks jutro w południe. Co ty na to?-Juz chciałam coś powiedzieć, kiedy do jego pokoju wparowała Vanessa.
-Rodzice wracają wcześniej!-krzyczała. O nie!
-Ty poszukaj czy kogoś jeszcze tutaj nie ma a ja idę sprzątać. Szybko!-rozkazałam blondynowi i w mgnieniu oka pojawiłam się na dole, ponieważ to tam był największy bałagan.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie!
Tak jak obiecałam przychodzę do was z nowym rozdziałem. Myślałam, że bedzie lepszy ale chyba coś poszło nie tak. Cóż, wstawiłam bo bardzo prosiliscie.
PYTANIA
1. Co sądzicie o rozdziale?
2. Czy Laura ma zgodzić się na propozycje Rossa?
3. Jaka ma byc reakcja rodziców po powrocie do domu?
4* Czy macie jakieś spostrzeżenia lub pomysły na to co ma się wydarzyć w następnym rozdziale?
CHCIAŁABYM PODZIĘKOWAĆ WSZYSTKIM, PONIEWAŻ KIEDY TO PISAŁAM WYBIŁO 1000 WYŚWIETLEŃ NA BLOGU ;)
Niby nic takiego, niektórzy mają tyle odwiedzin dziennie ale dla mnie ten pierwszy tysiąc jest bardzo ważny ;)
~NEVERMIND ❤️✋
A i dodajcie bloga do obserwowanych jeśli chcecie być na bierząco ;)
czwartek, 29 stycznia 2015
poniedziałek, 26 stycznia 2015
Rozdział 3
Znajdowałyśmy się juz przed wejściem do klubu. Kiedy juz byłyśmy w środku wypatrywalysmy naszego kolegi. Zauważył nas, wstał i zaczął machać w celu zwrócenia na siebie uwagi. Siedział z
piątką innych ludzi. Wszyscy spojrzeli się w naszą stronę. O nie, to nie może byc ON!
*Laura*
Czy tylko ja mam takiego pecha, że nawet jeśli spadnie mi kamień z serca to trafi mnie w stopę? Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Obok mojego przyjaciela siedział blondyn, którego wczoraj spotkałam w niezbyt miłych okolicznościach. To oznacza, że muszę spędzić z nim dzisiejszy wieczór. Juz zaczynam żałować przyjścia tutaj. Myśle, że nie pozostało mi nic innego, niż się upić. To chyba jedyny sposób żeby nie zwracać na niego uwagi. Pociesza mnie fakt, że w domu nie ma rodziców, wiec z czystym sumieniem mogę zaszaleć i mam pewność, że się o tym nie dowiedzą. Prawdopodobnie nikt nie wie o naszym wczorajszym incydencie, bynajmniej ja nikomu nic nie powiedziałam, więc muszę się uśmiechać i udawać, że nic się nie stało. Ktoś mi kiedyś powiedział, że ludzie, którzy dużo się śmieją w rzeczywistości są bardzo smutni. Chyba się trochę zamyśliłam, ponieważ moje przyjaciółki wpatrywały się we mnie jakby na cos czekały.
-Wszystko dobrze Lau? Idziemy?-powiedziała B.
-Tak, wszystko jest w porządku. Lepiej chodźmy, widzę że Jake juz czeka-powiedziałam i minelam je idąc w stronę stolika, przy którym siedzieli nasi znajomi, jesli mogę to tak nazwać.
-Cześć Jake-podeszłam i pocałowałam w policzek mojego przyjaciela.
-Hej Laura! To jest Rydel, Riker, Rocky, Ellington i Ross-mówił pokazując na każdego z osobna.
-Miło mi was poznać- odpowiedziałam i spojrzalam na Rydel.
-Pójdziesz ze mną po drinki?-zapytałam.
-Pewnie-powiedziała i poszła ze mną w stronę baru.
-To są twoi koledzy? Bracia? Czy to nie dziwne, że w otoczeniu tylu chłopaków jesteś jedyną dziewczyną?-zapytałam próbując zacząć jakaś rozmowę.
-Może byłoby dziwne, gdyby nie fakt, że to moi bracia i jeden przyjaciel-rzekła i zaśmiała się. Zamówiłyśmy drinki dla wszystkich i udaliśmy skę z nimi do stolika. Miałyśmy z tym spory problem, ponieważ trochę tego było ale ostatecznie daliśmy radę. Jak nie my to kto?
-Co to jest?- zapytał Rocky. Zapamiętałam juz chyba wszystkie imiona. Może to moj ukryty talent?
-Eliksir szczęścia-odpowiedziałam.
-Czyli?
-Wódka z sokiem.
*Ross*
Kiedy zobaczyłem brunetkę, którą spotkałem wczoraj byłem bardzo zdziwiony. Nie spodziewałem się, że jeszcze kiedyś ją spotkam a tutaj taka niespodzianka. W sumie całkiem mi się podoba, spróbuję z nią dzisiaj porozmawiać.
Od przyjścia tutaj minęły juz trzy godziny. Nie mam pojęcia ile wypiłem, nigdy nie byłem dobry z matematyki. Wlasnie tańczyłem z wszystkimi moimi znajomymi. Może nie do końca mozna było nazwać to tańcem, to było bardziej cos w stylu sarny próbującej nie przewrócić się na lodzie. Wydaje mi się, że nie do końca możecie to sobie to wyobrazić ale tak było. Nagle poczułem, że ktoś ciągnie mnie za rękę, to była Lau. Poszedłem za nią do stolika, który aktualnie był pusty.
-Sluchaj... Laula...to znaczy Laura...rrrrr- próbowałem cos powiedzieć ale język plątał mi sie niemiłosiernie.
-Mniej gadania, więcej jedzenia-przerwała mi Laura i wepchnęła i kawałek pizzy do buzi. Zrobiłem to samo. Zaczęliśmy się nawzajem karmić, sytuacja wyszła trochę spod kontroli kiedy zaczęła się walka na jedzenie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam!
Rozdział krótki pisany na szybko, nawet go nie przeczytałam i nie poprawiłam błędów ale zrobię to
jak wrócę do domu, aktualnie baaardzo sie spiesze. Zdecydowałam się dodać ten okropny rozdział tylko dlatego ze bardzo prosiliscie, wiec proszę przymknijcie na niego oko i obiecuje, ze następny bedzie lepszy!
PYTANIA:
1.Gdzie maja obudzić sie bohaterowie
A)każdy u siebie
B)wszyscy w domu Lau
C) wszyscy w domu Lynchow
2. Co ma sie dziać rano, co maja wypominac sobie przyjaciele?
-NEVERMIND ❤️✋
NEXT PRAWDOPODOBNIE DODAM W CZWARTEK!
piątką innych ludzi. Wszyscy spojrzeli się w naszą stronę. O nie, to nie może byc ON!
*Laura*
Czy tylko ja mam takiego pecha, że nawet jeśli spadnie mi kamień z serca to trafi mnie w stopę? Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Obok mojego przyjaciela siedział blondyn, którego wczoraj spotkałam w niezbyt miłych okolicznościach. To oznacza, że muszę spędzić z nim dzisiejszy wieczór. Juz zaczynam żałować przyjścia tutaj. Myśle, że nie pozostało mi nic innego, niż się upić. To chyba jedyny sposób żeby nie zwracać na niego uwagi. Pociesza mnie fakt, że w domu nie ma rodziców, wiec z czystym sumieniem mogę zaszaleć i mam pewność, że się o tym nie dowiedzą. Prawdopodobnie nikt nie wie o naszym wczorajszym incydencie, bynajmniej ja nikomu nic nie powiedziałam, więc muszę się uśmiechać i udawać, że nic się nie stało. Ktoś mi kiedyś powiedział, że ludzie, którzy dużo się śmieją w rzeczywistości są bardzo smutni. Chyba się trochę zamyśliłam, ponieważ moje przyjaciółki wpatrywały się we mnie jakby na cos czekały.
-Wszystko dobrze Lau? Idziemy?-powiedziała B.
-Tak, wszystko jest w porządku. Lepiej chodźmy, widzę że Jake juz czeka-powiedziałam i minelam je idąc w stronę stolika, przy którym siedzieli nasi znajomi, jesli mogę to tak nazwać.
-Cześć Jake-podeszłam i pocałowałam w policzek mojego przyjaciela.
-Hej Laura! To jest Rydel, Riker, Rocky, Ellington i Ross-mówił pokazując na każdego z osobna.
-Miło mi was poznać- odpowiedziałam i spojrzalam na Rydel.
-Pójdziesz ze mną po drinki?-zapytałam.
-Pewnie-powiedziała i poszła ze mną w stronę baru.
-To są twoi koledzy? Bracia? Czy to nie dziwne, że w otoczeniu tylu chłopaków jesteś jedyną dziewczyną?-zapytałam próbując zacząć jakaś rozmowę.
-Może byłoby dziwne, gdyby nie fakt, że to moi bracia i jeden przyjaciel-rzekła i zaśmiała się. Zamówiłyśmy drinki dla wszystkich i udaliśmy skę z nimi do stolika. Miałyśmy z tym spory problem, ponieważ trochę tego było ale ostatecznie daliśmy radę. Jak nie my to kto?
-Co to jest?- zapytał Rocky. Zapamiętałam juz chyba wszystkie imiona. Może to moj ukryty talent?
-Eliksir szczęścia-odpowiedziałam.
-Czyli?
-Wódka z sokiem.
*Ross*
Kiedy zobaczyłem brunetkę, którą spotkałem wczoraj byłem bardzo zdziwiony. Nie spodziewałem się, że jeszcze kiedyś ją spotkam a tutaj taka niespodzianka. W sumie całkiem mi się podoba, spróbuję z nią dzisiaj porozmawiać.
Od przyjścia tutaj minęły juz trzy godziny. Nie mam pojęcia ile wypiłem, nigdy nie byłem dobry z matematyki. Wlasnie tańczyłem z wszystkimi moimi znajomymi. Może nie do końca mozna było nazwać to tańcem, to było bardziej cos w stylu sarny próbującej nie przewrócić się na lodzie. Wydaje mi się, że nie do końca możecie to sobie to wyobrazić ale tak było. Nagle poczułem, że ktoś ciągnie mnie za rękę, to była Lau. Poszedłem za nią do stolika, który aktualnie był pusty.
-Sluchaj... Laula...to znaczy Laura...rrrrr- próbowałem cos powiedzieć ale język plątał mi sie niemiłosiernie.
-Mniej gadania, więcej jedzenia-przerwała mi Laura i wepchnęła i kawałek pizzy do buzi. Zrobiłem to samo. Zaczęliśmy się nawzajem karmić, sytuacja wyszła trochę spod kontroli kiedy zaczęła się walka na jedzenie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam!
Rozdział krótki pisany na szybko, nawet go nie przeczytałam i nie poprawiłam błędów ale zrobię to
jak wrócę do domu, aktualnie baaardzo sie spiesze. Zdecydowałam się dodać ten okropny rozdział tylko dlatego ze bardzo prosiliscie, wiec proszę przymknijcie na niego oko i obiecuje, ze następny bedzie lepszy!
PYTANIA:
1.Gdzie maja obudzić sie bohaterowie
A)każdy u siebie
B)wszyscy w domu Lau
C) wszyscy w domu Lynchow
2. Co ma sie dziać rano, co maja wypominac sobie przyjaciele?
-NEVERMIND ❤️✋
NEXT PRAWDOPODOBNIE DODAM W CZWARTEK!
sobota, 24 stycznia 2015
Rozdział 2
Rozdzial 2
-Czy możesz nam wytłumaczyć... O matko co się stało? Ktoś cię napadł? Pobił? Zgwałcił? Niech ktoś zadzwoni na policję, po karetkę!- Tak, to moja mama. Cała ona, zawsze wszystko wyolbrzymiała.
-Nie, nic mi nie jest. Wszystko jest w jak najlepszym porzadku...-powiedziałam bez przekonania przeciągając litery.
-Jesteś tego pewna? Może jednak?-mama chciała coś jeszcze powiedzieć ale jej przerwałam.
-Naprawdę dam sobie radę sama-dodałam podkreślając ostatnie słowo, odwróciłam się i udałam w stronę schodów prowadzących do mojego pokoju. Pierwszą czynnością, którą wykonałam po przekroczeniu progu było rzucenie się na łóżko. Byłam wykończona dzisiejszym dniem. Powinnam wstać i pójść do łazienki w celu ogarnięcia trochę mojego wyglądu. Zdecydowanie miałam dużo do zrobienia. Żeby mi się tak chciało jak mi się nie chce. "Dobrze, teraz już na serio wstaję.3...2...1..."-pomyślałam i tak zrobiłam. Jestem z siebie dumna. Tak gratulacje Laura powinnaś dostać za to nagrodę Nobla. Z trudem udało mi się dotrzeć do łazienki, lecz kiedy juz to zrobiłam stanęłam przy umywalce i wydałam z siebie cichy krzyk. Byłam przerażona widząc swoje odbicie w lustrze.
Postanowiłam jak najszybciej doprowadzić się do porządku. Kiedy juz byłam gotowa wyszłam z łazienki i położyłam się w łóżku. Zaczęłam zastanawiać się nad wydarzeniami, które miały dzisiaj miejsce. Po dłuższych przemyśleniach dostrzegłam jeden pozytyw, mianowicie dzięki temu nieszczęsnemu incydentowi rodzice chyba zapomnieli o tym jak bardzo byli na mnie wkurzeni. Bardzo dobrze, może jeszcze kiedyś to wykorzystam. Po chwili oczy mi się już same zamykały i nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
Obudziłam się i przeciagnełam na łóżku. Wzięłam do ręki telefon w celu sprawdzenia godziny i zauważyłam nową wiadomość od Blair:
"Co robisz dzisiaj? Mam nadzieję, że nic. Weź Van i idziemy dzisiaj do klubu. Będę u was o 19."
Widzę, że dzisiejszy wieczór mam juz zaplanowany. Przynajmniej nie będę się nudzić siedząc w domu. Muszę iść jeszcze do Van i przekonać rodziców. Jestem pewna, że nie będą zadowoleni.
Wstałam, chwyciłam szlafrok leżący na krześle i udałam się w stronę pokoju siostry.
-Pobudka!-krzyknelam i zrzucilam kołdrę pod która leżała moja sis.
-Czy ty masz pojęcie która jest godzina?-odpowiedziała wkurzona. Jestem pewna, że gdyby nie była jeszcze śpiąca moje dni byłyby policzone.
-Kto rano wstaje temu Pan Bóg daje!
-Chyba raczej kto rano wstaje ten jest niewyspany-dodała z wyrzutem i rzuciła we mnie jedną z poduszek.
-Idziemy dzisiaj do klubu!-odezwałam się. Vanessa zerwała się z łóżka i pobiegła w stronę garderoby. Powiedziałam jakieś zaklęcie czy cos? Dobra, to było dziwne.
-O matko ale genialnie! Juz się nie mogę doczekać!- zaczęła biegać i skakać. Chyba kupię jej karnet na spotkania z psychologiem na urodziny -Tylko w co ja się ubiorę?!- panikowała. Zmienia jej się humor jak kobiecie w ciąży. Jeszcze tego by brakowało. Była starsza niż ja ale myślała jak małe dziecko. Nie powierzyłbym jej nawet opieki nad rybką.
-Oddychaj, masz jeszcze dużo czasu. Możesz pojechać na zakupy albo pożyczyć cos z mojej szafy-powiedziałam i podeszłam do sterty ubrań, które wlasnie wyrzuciła-Ta jest piękna!-wskazałam na burgundową sukienkę.
-Miałam ją na sobie ostatnio, nie założę jej takie są zasady-przywiązywała ogromną wagę do wyglądu.
-Chodźcie na chwilę!-usłyszałyśmy krzyk dochodzacy z dołu.
-Już idziemy.
Wstałyśmy i ruszyłyśmy w niebezpieczną podróż przez labirynt ryzykując własne życie i zdrowie. Mam na myśli próbę przedostania się przez ten bałagan do drzwi unikając stert zawartości szafy bez szczerbku na zdrowiu. Kiedy dotarłyśmy juz całe i zdrowe zobaczyliśmy rodziców stających przy drzwiach z walizkami.
-Musimy wyjechać w sprawach biznesowych, wracamy za trzy dni. Mamy nadzieje, że dacie sobie radę. Dom ma wyglądać dokładnie tak jak teraz, żadnych imprez. Zrozumiano?
-Zrozumiano- odpowiedziałyśmy chórem kiwając energicznie głowami. Kiedy drzwi zamknęły sie za rodzicami zaczęliśmy podskakiwać i krzyczeć z radości. Cały dom dla nas na trzy dni. Żyć nie umierać! Postanowiłam udać się do kuchni i zjeść śniadanie. Następnie usiadłam na kanapie i obejrzałam kawałek jakiegoś serialu, który był tak nudny, że zasnęłam. Obudziłam się ze strachem, że nie zdąrzę się uszykowac. Pędem pognalam do pokoju w celu poszukiwania kreacji odpowiedniej na dzisiejszy wieczór. Zaczynam się zachowywać jak Van. Chyba szkodzi mi przebywanie z nią w jednym towarzystwie. Wybrałam czarną spódniczkę i bordowy crop top. Zrobiłam makijaż i zdecydowałam się na loki. Byłam gotowa pół godziny przed przyjściem Blair, nieźle. Poszłam zobaczyć jak idzie mojej siostrze. Ku mojemu zdziwieniu była juz prawie gotowa. Kończyła juz robić makijaż. Rozległ się dźwięk dzwonka.
-Pójdę otworzyć-oznajmiłam.
-Czesc! Wejdź- powiedziałam widząc oczekiwanego gościa w drzwiach. Przytuliłyśmy się ma powitanie.
-Jesteś juz gotowa?-krzyknelam do siostry.
-Dajcie mi dwie minuty!
-Znowu świruje?-zapytała Blair.
-Taaa... Ubzdurała sobie, że zawsze musi wyglądać swietnie bo nigdy nie wiadomo czy nie spotka Leonardo DiCaprio-odpowiedziałam. Zaśmiałyśmy się. Mimo, że nie zawsze jestem miła dla siostry to wbrew pozorom bardzo się kochamy. My inaczej okazujemy sobie miłość.
-Juz jestem. Cześć B! -mówiła V schodząc ze schodów. Często mowilysmy do siebie po pierwszej literze imienia. Zabrałyśmy ze sobą wszystkie potrzebne rzeczy i zamknęliśmy drzwi na klucz.
Kiedy byłyśmy juz w drodze odezwała się moja przyjaciółka.
-Wlasnie, zapomniałam wam powiedzieć, że umowiłam się tez z Jacobem. Juz tam na nas czeka. Nie jesteście złe?-nie wiem czy wiecie ale Jacob to nasz przyjaciel. Zwykle mówimy na niego Jake.
-Coś ty. Im nas więcej tym lepiej-odpowiedziałam.
Znajdowałyśmy się juz przed wejściem do klubu. Kiedy juz byłyśmy w środku wypatrywalysmy naszego kolegi. Zauważył nas, wstał i zaczął machać w celu zwrócenia na siebie uwagi. Siedział z
piątką innych ludzi. Wszyscy spojrzeli się w naszą stronę. O nie, to nie może byc ON!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie! Przybywam do was z nowym rozdziałem! Ponownie proszę o komentarze. Oto PYTANIA do was:
1. Co sądzicie o rozdziale? Szczerze, nie mam zamiaru się obrażać.
2. Wolicie żeby blog był trochę humorystyczny czy raczej poważny?
3. Czy któryś z bohaterów ma się upić? Jeśli tak to który.
4*(opcjonalnie) czy jest jakieś wydarzenie, które mam wplesc w następny rozdział? Jesli macie jakieś propozycje to oczywiście chętnie poczytam ;)
-NEVERMIND❤️✋
-Nie, nic mi nie jest. Wszystko jest w jak najlepszym porzadku...-powiedziałam bez przekonania przeciągając litery.
-Jesteś tego pewna? Może jednak?-mama chciała coś jeszcze powiedzieć ale jej przerwałam.
-Naprawdę dam sobie radę sama-dodałam podkreślając ostatnie słowo, odwróciłam się i udałam w stronę schodów prowadzących do mojego pokoju. Pierwszą czynnością, którą wykonałam po przekroczeniu progu było rzucenie się na łóżko. Byłam wykończona dzisiejszym dniem. Powinnam wstać i pójść do łazienki w celu ogarnięcia trochę mojego wyglądu. Zdecydowanie miałam dużo do zrobienia. Żeby mi się tak chciało jak mi się nie chce. "Dobrze, teraz już na serio wstaję.3...2...1..."-pomyślałam i tak zrobiłam. Jestem z siebie dumna. Tak gratulacje Laura powinnaś dostać za to nagrodę Nobla. Z trudem udało mi się dotrzeć do łazienki, lecz kiedy juz to zrobiłam stanęłam przy umywalce i wydałam z siebie cichy krzyk. Byłam przerażona widząc swoje odbicie w lustrze.
Postanowiłam jak najszybciej doprowadzić się do porządku. Kiedy juz byłam gotowa wyszłam z łazienki i położyłam się w łóżku. Zaczęłam zastanawiać się nad wydarzeniami, które miały dzisiaj miejsce. Po dłuższych przemyśleniach dostrzegłam jeden pozytyw, mianowicie dzięki temu nieszczęsnemu incydentowi rodzice chyba zapomnieli o tym jak bardzo byli na mnie wkurzeni. Bardzo dobrze, może jeszcze kiedyś to wykorzystam. Po chwili oczy mi się już same zamykały i nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
Obudziłam się i przeciagnełam na łóżku. Wzięłam do ręki telefon w celu sprawdzenia godziny i zauważyłam nową wiadomość od Blair:
"Co robisz dzisiaj? Mam nadzieję, że nic. Weź Van i idziemy dzisiaj do klubu. Będę u was o 19."
Widzę, że dzisiejszy wieczór mam juz zaplanowany. Przynajmniej nie będę się nudzić siedząc w domu. Muszę iść jeszcze do Van i przekonać rodziców. Jestem pewna, że nie będą zadowoleni.
Wstałam, chwyciłam szlafrok leżący na krześle i udałam się w stronę pokoju siostry.
-Pobudka!-krzyknelam i zrzucilam kołdrę pod która leżała moja sis.
-Czy ty masz pojęcie która jest godzina?-odpowiedziała wkurzona. Jestem pewna, że gdyby nie była jeszcze śpiąca moje dni byłyby policzone.
-Kto rano wstaje temu Pan Bóg daje!
-Chyba raczej kto rano wstaje ten jest niewyspany-dodała z wyrzutem i rzuciła we mnie jedną z poduszek.
-Idziemy dzisiaj do klubu!-odezwałam się. Vanessa zerwała się z łóżka i pobiegła w stronę garderoby. Powiedziałam jakieś zaklęcie czy cos? Dobra, to było dziwne.
-O matko ale genialnie! Juz się nie mogę doczekać!- zaczęła biegać i skakać. Chyba kupię jej karnet na spotkania z psychologiem na urodziny -Tylko w co ja się ubiorę?!- panikowała. Zmienia jej się humor jak kobiecie w ciąży. Jeszcze tego by brakowało. Była starsza niż ja ale myślała jak małe dziecko. Nie powierzyłbym jej nawet opieki nad rybką.
-Oddychaj, masz jeszcze dużo czasu. Możesz pojechać na zakupy albo pożyczyć cos z mojej szafy-powiedziałam i podeszłam do sterty ubrań, które wlasnie wyrzuciła-Ta jest piękna!-wskazałam na burgundową sukienkę.
-Miałam ją na sobie ostatnio, nie założę jej takie są zasady-przywiązywała ogromną wagę do wyglądu.
-Chodźcie na chwilę!-usłyszałyśmy krzyk dochodzacy z dołu.
-Już idziemy.
Wstałyśmy i ruszyłyśmy w niebezpieczną podróż przez labirynt ryzykując własne życie i zdrowie. Mam na myśli próbę przedostania się przez ten bałagan do drzwi unikając stert zawartości szafy bez szczerbku na zdrowiu. Kiedy dotarłyśmy juz całe i zdrowe zobaczyliśmy rodziców stających przy drzwiach z walizkami.
-Musimy wyjechać w sprawach biznesowych, wracamy za trzy dni. Mamy nadzieje, że dacie sobie radę. Dom ma wyglądać dokładnie tak jak teraz, żadnych imprez. Zrozumiano?
-Zrozumiano- odpowiedziałyśmy chórem kiwając energicznie głowami. Kiedy drzwi zamknęły sie za rodzicami zaczęliśmy podskakiwać i krzyczeć z radości. Cały dom dla nas na trzy dni. Żyć nie umierać! Postanowiłam udać się do kuchni i zjeść śniadanie. Następnie usiadłam na kanapie i obejrzałam kawałek jakiegoś serialu, który był tak nudny, że zasnęłam. Obudziłam się ze strachem, że nie zdąrzę się uszykowac. Pędem pognalam do pokoju w celu poszukiwania kreacji odpowiedniej na dzisiejszy wieczór. Zaczynam się zachowywać jak Van. Chyba szkodzi mi przebywanie z nią w jednym towarzystwie. Wybrałam czarną spódniczkę i bordowy crop top. Zrobiłam makijaż i zdecydowałam się na loki. Byłam gotowa pół godziny przed przyjściem Blair, nieźle. Poszłam zobaczyć jak idzie mojej siostrze. Ku mojemu zdziwieniu była juz prawie gotowa. Kończyła juz robić makijaż. Rozległ się dźwięk dzwonka.
-Pójdę otworzyć-oznajmiłam.
-Czesc! Wejdź- powiedziałam widząc oczekiwanego gościa w drzwiach. Przytuliłyśmy się ma powitanie.
-Jesteś juz gotowa?-krzyknelam do siostry.
-Dajcie mi dwie minuty!
-Znowu świruje?-zapytała Blair.
-Taaa... Ubzdurała sobie, że zawsze musi wyglądać swietnie bo nigdy nie wiadomo czy nie spotka Leonardo DiCaprio-odpowiedziałam. Zaśmiałyśmy się. Mimo, że nie zawsze jestem miła dla siostry to wbrew pozorom bardzo się kochamy. My inaczej okazujemy sobie miłość.
-Juz jestem. Cześć B! -mówiła V schodząc ze schodów. Często mowilysmy do siebie po pierwszej literze imienia. Zabrałyśmy ze sobą wszystkie potrzebne rzeczy i zamknęliśmy drzwi na klucz.
Kiedy byłyśmy juz w drodze odezwała się moja przyjaciółka.
-Wlasnie, zapomniałam wam powiedzieć, że umowiłam się tez z Jacobem. Juz tam na nas czeka. Nie jesteście złe?-nie wiem czy wiecie ale Jacob to nasz przyjaciel. Zwykle mówimy na niego Jake.
-Coś ty. Im nas więcej tym lepiej-odpowiedziałam.
Znajdowałyśmy się juz przed wejściem do klubu. Kiedy juz byłyśmy w środku wypatrywalysmy naszego kolegi. Zauważył nas, wstał i zaczął machać w celu zwrócenia na siebie uwagi. Siedział z
piątką innych ludzi. Wszyscy spojrzeli się w naszą stronę. O nie, to nie może byc ON!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie! Przybywam do was z nowym rozdziałem! Ponownie proszę o komentarze. Oto PYTANIA do was:
1. Co sądzicie o rozdziale? Szczerze, nie mam zamiaru się obrażać.
2. Wolicie żeby blog był trochę humorystyczny czy raczej poważny?
3. Czy któryś z bohaterów ma się upić? Jeśli tak to który.
4*(opcjonalnie) czy jest jakieś wydarzenie, które mam wplesc w następny rozdział? Jesli macie jakieś propozycje to oczywiście chętnie poczytam ;)
-NEVERMIND❤️✋
czwartek, 22 stycznia 2015
Rozdział 1
Rozdział 1
The less you care, the happier you will be.*Ross*
Kiedy podszedłem juz trochę bliżej zauważyłem że maszerująca postać to dziewczyna. Byłem tego prawie pewny ale było ciemno a w dzisiejszych czasach nigdy nie wiadomo, jeśli wiecie o czym mówię. Nagle kąciki moich ust lekko uniosły się do góry, ponieważ wpadłem na pewien pomysł. Może nie był do końca mądry, lecz wtedy o tym nie myślałem. Postanowiłem podejść chwiejnym krokiem do dziewczyny i trochę ją wystraszyć, zobaczymy czy zna się na żartach. Kiedy juz znajdowała się bliżej mnie zacząłem zbliżać się do niej udając dużo bardziej pijanego niż w rzeczywistości byłem. Zaczynajmy przedstawienie.
-Gdzie tak kopytkujesz piękna gazelo?- Chyba nie mogłem wymyślić głupszego tekstu, nie przemyslalem tego. Zresztą co mi tam, przecież i tak się nie znamy i już pewnie nigdy nie spotkamy. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, nawet na mnie nie popatrzyła. Myślę, że trochę się przestraszyła i nie za bardzo wiedziała co ma zrobić. Zdecydowałem, że podejdę jeszcze bliżej niej, lecz nieco się przeliczyłem i przesadziłem z tym udawaniem pijanego. Wpadłem na dziewczynę, która idąc w wysokich butach zachwiała się i upadła na chodnik. Jakby tego wszystkiego było mało trafiła prosto w kałużę a ja wylądowałem na niej. Dziewczyna podniosła wzrok i spojrzała na mnie ze wściekłością wymalowaną na twarzy. Generalnie rzecz biorąc myślę, że sam bym się wkurzył gdyby spotkałoby mnie coś podobnego. Dopiero teraz mogłem zobaczyć twarz mojej "ofiary". Stwierdzam, że była całkiem w moim typie ale prawdopodobnie zaprzepaściłem szanse u niej tym incydentem. Mówi się trudno. Z zamyślenia wyrwał mnie głos.
-Coś ty narobił?! Już nie żyję! Rodzice mnie zabiją, Blair mnie zabije!- krzyczała spanikowana zbierając porozrzucane książki. Zgaduję, że przed chwilą były w lepszym stanie niż teraz.
-Uspokój się trochę. Jak masz ma imię? -Zapytałem dla złagodzenia sytuacji.
-Ty masz jeszcze czelność pytać mnie o imię?! Nie pokazuj mi się na oczy!-Chyba naprawdę się na mnie wkurzyła. Kiedy juz zebrała wszystkie rzeczy odwróciła się i odeszła szybkim krokiem.
-A ja Ross, miło cię poznać!- krzyknąłem tylko, gdy brunetka już się oddalała. Gdy była jeszcze w zasięgu mojego pola widzenia pokazała mi środkowy palec nawet się nie odwracając.
*Laura*
Boję się co powiedzą moi rodzice, gdy zobaczą mnie w takim stanie. Nie dość, że jestem już spóźniona to wyglądam jakbym wracała z jakieś dżunglii. Mam mokre i brudne ubrania a moje włosy sprawiają wrażenie, że ich właścicielka nie odkryła jeszcze takiego wynalazku jak szczotka. Do tego książki, które pożyczyła mi Blair są w opłakanym stanie. Nawet jeśli przeżyję powrót do domu i spotkanie z rodzicami przyjaciółka znajdzie jakiś ciekawy sposób na moją śmierć w odwet za zniszczone książki. Niby nic takiego ale w tym zbiorze znajdowały skę rownież jej ulubione. Nie muszę juz chyba wspominać o blondynie, który jest wszystkiemu winien. Może i wyglądał na całkiem przystojnego zgaduję, że wnętrze miał paskudne. W mgnieniu oka znalazłam się przed drzwiami mojego domu. Zatrzymałam się na chwilę, wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam na klamkę w celu otwarcia ich.
-Laura?! O której to się wraca do domu?!- Usłyszałam krzyk odchodzący z salony. Myślałam, że uda mi się przejść po cichu i nikt mnie nie zauważy. Zdecydowanie się myliłam. Zdjęłam buty i udałam się w stronę salonu.
-Czy możesz nam wytłumaczyć... O matko co się stało? Ktoś cię napadł? Pobił? Zgwałcił? Niech ktoś zadzwoni na policję, po karetkę!- Tak, to moja mama. Cała ona, zawsze wszystko wyolbrzymiała.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Postanowiłam dodać dzisiaj rozdział pierwszy. Co prawda jest juz po północy ale możliwe, że niektórzy jeszcze nie śpią. Wiem, zdaję sobie sprawę, że rozdział jest bardzo krótki. Mam do was pytania i czekam na opinie. WSZYSTKIE spotrzezenia są miłe widziane. Chcę wiedzieć co robię dobrze a co muszę poprawić.
PYTANIA:
1. Wolicie:
a)krótkie rozdziały co 1,2 dni
b) dłuższe ale w nieco większych odstępach czasu
2.Gdzie mają spotkać się Ross i Laura?
a)w szkole
b)w klubie
3* Jakie są wasze propozycje na imiona dla bohaterów?
Zakładka z nimi pojawi się w weekend. Mam też zamiar rozgryźć co i jak i zmienić wygląd bloga. Wolicie żeby był raczej ciemny czy jasny? Jak wam wygodniej się czyta?
~~~~bardzo proszę o komentarze, mogą byc KRÓTKIE ale na tym polega ten blog~~~
Dziękuję za uwagę
-NEVERMIND ❤️✋
środa, 21 stycznia 2015
Prolog
Prolog
"Destiny is for losers. It's just a stupid excuse to wait for things to happen instead of making them happen." ~Blair Waldorf
*Laura*
Był piątek, za oknami panował mrok a ja siedziałam z dwójką przyjaciół w ich domu. Graliśmy w euromonopol i zajadaliśmy się chipsami, żelkami i popijaliśmy to colą, czyli wszystkim co niezdrowe. Mam przeczucie, że po tej wyżerce będę ważyć 3 kilogramy więcej. Dla niektórych może się to wydawać dziwne, że nie mam innego zajęcia niż gry planszowe w piątkowy wieczór ale ja naprawdę uwielbiam spędzać tak czas. Może byłoby to nudne, gdyby nie moi przyjaciele. Są naprawdę świetnymi ludźmi, choć inni tego nie zauważają. Nie są popularni ale dla mnie są najlepsi. Bawilibyśmy się tak pewnie jeszcze przez długi czas, lecz przerwał nam dźwięk mojego telefonu.
-Halo?- powiedziałam.
-Laura gdzie ty jesteś?! Masz pojęcie która jest godzina?Rodzice są wściekli. -Krzyknęła moja siostra. Faktycznie była juz 23 a ja umowilam sie z nimi, że wrócę przed 22.
-Ciebie też miło słyszeć Van.
-Chodź szybko do domu.
-Okej juz idę, zajmij ich czymś.-Powiedziałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Chwyciłam szybko moją bluzę i buty.
-Muszę szybko wracać do domu! -Powiedziałam zdenerwowana. Blair zerwała się z łóżka mówiąc:
-Odprowadzimy cię.
-Nie, nie trzeba dam sobie radę-Podniosłam szybko torbę i wzięłam w rękę książki, które pożyczyła mi przyjaciółka. Kiedy juz miałam wszystko wybiegłam jak najszybciej z pokoju. Usłyszałam tylko jak moj przyjaciel coś do mnie mówi ale nie miałam czasu się nad tym zastanawiać. Będąc już na dworze i maszerując ledwo oświetlonymi ulicami trochę żałowałam, że nie pozwoliłam się odprowadzić. Było ciemno i cicho, czyli panowały idealne warunki na popełnienie zbrodni. Wiem, brzmi to trochę jakbym była niezrownowazona psychicznie, możliwe ze oglądam za dużo filmów. Bałam się, lecz byłam zbyt zajęta myślami na temat tego co zrobią za mną rodzice, kiedy mnie zobaczą. Niby nic takiego ale oni potrafią przyczepić się do wszystkiego i zrobic z tego ogromna aferę. Mam czasem wrażenie ze to ich hobby. W każdym razie swietnie idzie im komplikowanie mojego życia, jakby nie było ono juz wystarczająco przygnębiające ale o tym opowiem pózniej. Do domu zostały mi juz tylko trzy zakręty i myślałam że nikogo nie spotkam na swojej drodze. Okazało się, że za szybko się ucieszyłam.
*Ross*
Jak zwykłe w piątkowy wieczór byłem w klubie z kolegami. Tym razem przyszliśmy trochę w wcześniej niż zwykle i juz o 23 postanowiliśmy udać się do domu. Nie byliśmy bardzo pijani, raczej nie zdarzało nam się zataczać w drodze do domu. Gdybym powiedział, ze jestem trzeźwy byłoby to jednak kłamstwo. Wracaliśmy pieszo, ponieważ od klubu dzieliło nas ledwo kilka minut a jak wiadomo po alkoholu samochodu prowadzić nie wolno. Dochodzilismy juz do skrzyżowania na którym w przeciwieństwie do reszty musiałem skręcić w lewo.
-Dobra, ja idę. Do zobaczenia jutro.-Pożegnałem się i udałem w swoją stronę.
Szedłem dalej zaciemnionymi uliczkami i zauważyłem jakąś postać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Postanowiłam dodać prolog dzisiaj, choć wcale tego nie planowałam. Zakładka z bohaterami opowiadania pojawi się, kiedy będę znała juz wasze propozycje na imiona i dowiem się jak to zrobic ;) Wiem, zdaję sobie z tego sprawę ze prolog jest nudny. Tak dla jasności; nie napisałam tego, żeby wymusić na was pochwały. Ja lecę się uczyć, mam jutro test z polskiego. Życzcie mi powodzenia!
PYTANIA DO WAS:
~Jakie macie jeszcze propozycje na imiona bohaterów?
~Wolicie, żeby relację Raury były od razu bardzo dobre czy raczej chłodne na początku?
~Macie jakieś pomysły co mogłoby wydarzyć się w następnym rodziale?
-Halo?- powiedziałam.
-Laura gdzie ty jesteś?! Masz pojęcie która jest godzina?Rodzice są wściekli. -Krzyknęła moja siostra. Faktycznie była juz 23 a ja umowilam sie z nimi, że wrócę przed 22.
-Ciebie też miło słyszeć Van.
-Chodź szybko do domu.
-Okej juz idę, zajmij ich czymś.-Powiedziałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Chwyciłam szybko moją bluzę i buty.
-Muszę szybko wracać do domu! -Powiedziałam zdenerwowana. Blair zerwała się z łóżka mówiąc:
-Odprowadzimy cię.
-Nie, nie trzeba dam sobie radę-Podniosłam szybko torbę i wzięłam w rękę książki, które pożyczyła mi przyjaciółka. Kiedy juz miałam wszystko wybiegłam jak najszybciej z pokoju. Usłyszałam tylko jak moj przyjaciel coś do mnie mówi ale nie miałam czasu się nad tym zastanawiać. Będąc już na dworze i maszerując ledwo oświetlonymi ulicami trochę żałowałam, że nie pozwoliłam się odprowadzić. Było ciemno i cicho, czyli panowały idealne warunki na popełnienie zbrodni. Wiem, brzmi to trochę jakbym była niezrownowazona psychicznie, możliwe ze oglądam za dużo filmów. Bałam się, lecz byłam zbyt zajęta myślami na temat tego co zrobią za mną rodzice, kiedy mnie zobaczą. Niby nic takiego ale oni potrafią przyczepić się do wszystkiego i zrobic z tego ogromna aferę. Mam czasem wrażenie ze to ich hobby. W każdym razie swietnie idzie im komplikowanie mojego życia, jakby nie było ono juz wystarczająco przygnębiające ale o tym opowiem pózniej. Do domu zostały mi juz tylko trzy zakręty i myślałam że nikogo nie spotkam na swojej drodze. Okazało się, że za szybko się ucieszyłam.
*Ross*
Jak zwykłe w piątkowy wieczór byłem w klubie z kolegami. Tym razem przyszliśmy trochę w wcześniej niż zwykle i juz o 23 postanowiliśmy udać się do domu. Nie byliśmy bardzo pijani, raczej nie zdarzało nam się zataczać w drodze do domu. Gdybym powiedział, ze jestem trzeźwy byłoby to jednak kłamstwo. Wracaliśmy pieszo, ponieważ od klubu dzieliło nas ledwo kilka minut a jak wiadomo po alkoholu samochodu prowadzić nie wolno. Dochodzilismy juz do skrzyżowania na którym w przeciwieństwie do reszty musiałem skręcić w lewo.
-Dobra, ja idę. Do zobaczenia jutro.-Pożegnałem się i udałem w swoją stronę.
Szedłem dalej zaciemnionymi uliczkami i zauważyłem jakąś postać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Postanowiłam dodać prolog dzisiaj, choć wcale tego nie planowałam. Zakładka z bohaterami opowiadania pojawi się, kiedy będę znała juz wasze propozycje na imiona i dowiem się jak to zrobic ;) Wiem, zdaję sobie z tego sprawę ze prolog jest nudny. Tak dla jasności; nie napisałam tego, żeby wymusić na was pochwały. Ja lecę się uczyć, mam jutro test z polskiego. Życzcie mi powodzenia!
PYTANIA DO WAS:
~Jakie macie jeszcze propozycje na imiona bohaterów?
~Wolicie, żeby relację Raury były od razu bardzo dobre czy raczej chłodne na początku?
~Macie jakieś pomysły co mogłoby wydarzyć się w następnym rodziale?
Czekam na komentarze-NEVERMIND❤️✋
Witam!
Witam wszystkich!
Ostatnio miałam chwilę wolnego i zaczęłam czytać blogi o Raurze, r5 itp. Czasem byłam lekko zirytowana, ponieważ bohaterowie podejmowali inne decyzje niż bym tego chciała. Myślę, że każdy czytelnik kiedyś spotkał się z taką sytuacją. Przemyslalam to i wpadłem na pewien pomysł, którego wynikiem jest wlasnie ten blog. Będzie on przedstawiał historię Raury, która nie do końca jest jeszcze wymyślona. Charakter rodziałów będzie trochę zależał od mojego humoru (tutaj do akcji wkraczacie wy) oraz waszych sugestii i pomysłów. Będziemy RAZEM tworzyć tego bloga. Mam nadzieję, że chociaż dwie osoby będą miały ochotę to czytać i nawet dla małej ilości osób mam zamiar pisać. Powszechnie wiadomo, że nie od razu Rzym zbudowano ;)
Skoro już to czytacie to znaczy, że odwiedziliście mojego bloga. (Tak, to oczywiste gratulacje dla mnie.) Mam do was pierwszą prośbę. Byłabym wdzięczna gdybyście napisali w komentarzach:
~ czy interesuje was mój pomysł
~jakie imiona lubicie, postaram się nazwać tak bohaterów
Niedługo napiszę prolog i zmienię wygląd bloga. Dzisiaj założyłam konto i jeszcze niezbyt ogarniam tutaj wszystko, więc proszę o wyrozumiałość.
Liczę się z waszą opinią; jesli coś wam się spodoba pochwalcie mnie, lecz jeśli jest odwrotnie czekam na skargi w komentarzach(bez wulgaryzmów itp, przeczytam i zrobię wszystko co w mojej mocy , aby się poprawić)
JESZCZE RAZ PROSZĘ O JAKIKOLWIEK KOMENTARZ, CHCĘ WIEDZIEĆ CZY KTOŚ TO PRZECZYTAŁ ;)
Dziękuję za uwagę
-NEVERMIND ❤️✋
Możecie tutaj zostawiać linki do swoich blogów, bardzo chętnie poczytam ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)