wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 11

PROSZĘ PRZECZYTAJCIE NOTKĘ!
  *Laura*
-To było niezłe!-powiedział Jev i przybił mi piątkę-Gdzie nauczyłaś się grać?
-Kiedyś mieliśmy w domu stół bilardowy ale musieliśmy go sprzedać, mamie nie podobało sie, że zajmuje tyle miejsca. Dawno nie grałam i wyszłam z wprawy ale coś tam pamiętam-odpowiedziałam spokojnym głosem.
-Wyszłaś z wprawy? Dawno nie widziałem tak dobrze grającej dziewczyny. Rzecz jasna mi nie dorównujesz ale to było dobre jak na dziewczynę-mówił Jev a Ross stał opierając się o stół i przyglądał z wkurzoną miną.
-Jak na dziewczynę? To miało brzmieć jak wyzwanie?
-Może tak, może nie.
- Stawiam piwo, że z tobą wygram-rzuciłam.
-To mało motywująca nagroda. Jesli wygram to umówisz się ze mną.
Spojrzałam na Rossa kipiącego ze złości.
-Daj mi chwilę, Jev-powiedziałam i chwyciłam za nadgarstek blondyna i pociągnęłam w stronę wolnego stołu bilardowego na samym końcu sali. Nie chciałam zeby ktoś słyszał naszą rozmowę.
-Mów o co chodzi- zachęciłam go do rozmowy.
-O nic nie chodzi-odpowiedział nawet na mnie nie patrząc.
-Przecież widzę.
-Wydaje ci sie. Wracaj do niego a ja pójdę do domu.
-O to ci chodzi? Przestań tylko sie wygłupialiśmy.
-On sie nie wygłupiał.
-Dobra, daj mi chwilę-powiedziałam i podeszłam do bruneta.
-Co mu sie stało?-zapytał Jev.
-Jest na mnie zły, przeżywa to jak mrówka okres. Słuchaj, ta propozycja była ciekawa ale nie mogę. Muszę do niego iść, cześć. Miło było poznać.
-Do zobaczenia.
Po pożegnaniu udałam się do stołu przy ktorym stał Ross.
-Odmówiłam mu, zadowolony?
-Whatever-rzucił z obojętnością.
-Przestań się juz gniewać-powiedziałam odpierając się o stół i przyciągając go za nadgarstek.
-Ja po prostu, eh...
-Jestes zadrosny.
-Nie jestem!
-Oczywiscie, że jesteś.
-Oczywiście, że nie jestem-powiedział kładąc nacisk na słowo "nie".
Położyłam dłoń na jego klatce piersiowej chcąc go sprowokować do przyznania się i zjeżdżałam powoli w dół aż do rąbka koszulki, ktorym zaczęłam sie bawić.
-Lalalala ktoś tutaj jest zazdrosny lalala- powiedziałam śpiewając (troche dziwnie brzmi ale mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi)
-Z pewnością to nie ja-powiedział przez zęby.
-Na pewno?-chwycił mnie za bioda i posadził na stole bilardowym, dzięki czemu nasze twarze znajdowały się na ten samej wysokości.
-Na pewno-wyszeptał tuż przy moich ustach.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
OK WIEM, ŻE ZANIEDBUJE BLOGA I PRZEPRASZAM!
Czuję się okropnie z tego powodu ale nawet w trakcie wakacji mam bardzo dużo zajęć. Jeśli zostali jeszcze tutaj jacyś wierni czytelnicy chciałabym wam to jakos wynagrodzić. Wymyśliłam, że w ramach małej rekompensaty możecie mi podawać w komentarzach linki do waszych blogów a ja postaram się czytać je na bierząco i komentować. Wiem, że to niewiele ale może przyda wam sie nowy aktywny czytelnik. Jesli jakis blog mnie zachwyci będę starała sie je polecać w moich postach.
Co do rozdziału jak zwykle pytania:
1.Co sądzicie na temat tego rozdziału?
2. Czy powinno dojść do pocałunku w barze?
Jeśli tak to miałby to zainicjować Ross czy Laura?
3. Macie pomysł co do następnego rozdziału? Jakieś spostrzeżenia?

DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ
~NEVERMIND ❤️✋


piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział 10

Dzisiejszy dzień nie wyróżniał się do tej pory niczym szczególnym. Leżąc zmęczona na kanapie spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę 19. Nagle doznałam olśnienia. Ross przyjdzie o 20! W mgnieniu oka pojawiłam się przed moją szafą próbując podjąć decyzje co ubrać. Nie miałam pojęcia gdzie idziemy ale eleganckie miejsce raczej nie jest w stylu blondyna. Postanowiłam ubrać czarną koszulkę i spodnie oraz koszulę w czerwoną kratę przewiązaną w pasie. Udałam się do łazienki, wzięłam szybki prysznic, ubrałam przygotowane wcześniej rzeczy i zrobiłam makijaż. Kiedy skończyłam się szykować usłyszałam dźwięk dzwonka. Wbiegłam schodami na dół i oznajmiłam, ze wychodzę.
-Wychodzę i wrócę późno, nie czekajcie na mnie z kolacją!
-Jak to wychodzisz?-zapytała mama.
-Mamo, proooosze, proszę, proszę.
-Idź zanim się rozmyślę-powiedziała a ja w ciagu sekundy byłam juz przy drzwiach. Otworzyłam je i przywitałam się z blondynem.
-Cześć-powiedziałam bez przekonania.
-A gdzie jakieś "cześć kochanie tak za tobą tęskniłam"? Jakiś pocałunek na przywitanie i te sprawy? Zawiodłem się-wyśmiewał sie ze mnie.
-Bardzo zabawne, turlam się ze śmiechu.
-Nie żartowałem-powiedział a ja żartobliwie i lekko go odepchnełam.
-To gdzie idziemy?-zapytałam.
-Za chwile sie dowiesz, trochę cierpliwości.
-Powiedz mi teraz.
-Nie.
-Poproszę podpowiedź.
-Miejsce w moim stylu ale myśle, że ci sie spodoba. Musisz tylko przestać byc taka sztywna.
-Nie jestem sztywna.
-Jestes sztywna jak kij od miotły.
-Zobaczymy-powiedziałam cicho przez zęby.
-Juz jesteśmy- powiedział a ja zobaczyłam, że stoimy przed klubem bilardowym. Kiedy tylko do niego weszliśmy dostrzegłam wszechobecny dym papierosowy i zapach alkoholu. Taki jest styl Rossa Lyncha, tak? Interesujące. Blondyn zaczął się witać z ludźmi, ktorych mijaliśmy a ja szłam obok niego próbując unikać spojrzeń innych. Podeszliśmy do wolnego stołu na samym końcu. Chłopak podał mi kij a sam zaczął ustawiać kule bilardowe.
-Mogę zacząć? Patrz na mistrza i ucz się-powiedział i rozbił bile.
-Nauczę cię-podszedł do mnie od tylu i chciał pomóc chwycić mi kij, lecz podszedł do nas pewien przystojny brunet i przywitał sie z Rossem.
-Jev, miło mi poznać-podszedł do mnie i podał rękę.
-Laura. O, może chciałbyś mnie nauczyć grać? To jest takie skomplikowane!-zapytałam go, aby zrobic na złość blondynowi. Sztywniara, tak? Przekonamy sie.
-Pewnie-rzekł i obejmując mnie pokazywał co powinnam zrobic. Ku mojej uciesze kątem oka dostrzegłam zazdrosnego chłopaka.
-Myślę, że dam juz sobie radę- powiedziałam i wykonałam ruch powodując, że trafiłam zadziwiająco dużo kul bilardowych powodując zdziwienie na twarzach chłopaków.
-Jak to sie stało? Myślałem, ze nigdy wcześniej nie grałaś-wypowiedział zdziwiony Ross.
-Ale ja nic takiego nie powiedziałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM!
Ostatnio dużo sie u mnie działo, więc kiedy juz znalazłam kilka wolnych minut postanowiła napisać rozdział na bloga. Wiem, nie było mnie bardzo długo ale przysięgam, że miałam powód.
BARDZO ALE TO BARDZO proszę o pomoc w pisaniu dalszych rozdziałów, wystarczy ze odpowiecie na poniższe pytania:
1. Co sądzicie o rozdziale?
2. Co ma wydarzyc sie podczas spotkania w klubie (lub po powrocie albo dzień pózniej)
3.Jeślo macie jakiekolwiek pomysły lub spostrzeżenia, uwagi odnoście bloga możecie pisać je tutaj lub na maila nevermindbloger@gmail.com

poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdział 9


*Laura*
Kolejny raz nieszczęsny budzik dosadnie obwieścił mi, że czas wstać. Kolejny raz jestem niewyspana. Kolejny raz nie mam najmniejszej ochoty, aby udać się do szkoły. Kolejny raz rozmyślam zostanie w domu. Tak, to zdecydowanie dzień, który nie różni się niczym szczególnym od poprzedniego. Nie chwal dnia przed zachodem słońca-mówią.
Kiedy usłyszałam po raz drugi dźwięk alarmu zostałam zmuszona do wstania z łóżka. Wzięłam potrzebne rzeczy i ruszyłam do łazienki w celu uszykowania się na rzeź. Oczywiście mam na mysli szkołę. Po wykonaniu wszystkich niezbędnych czynności i zjedzeniu śniadania chwyciłam kurtkę, założyłam buty i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Po około 15 minutach znajdowałam się przed wejściem do budynku. Pod salą od chemii spotkałam przyjaciół i przywitałam się z nimi rzecz jasna. Chwilę pózniej zadzwonił dzwonek na lekcje, więc weszłam do pomieszczenia i zajęłam ławkę z tylu. Nauczyciel ledwo pojawił się w klasie i zaczął jak zwykle przynudzać. Kątem oka zobaczyłam, że Ross siada w sąsiedniej ławce i prawdopodobnie mi się przygląda. Starałam się udawać, że tego nie widzę i zignorowałam natarczywe spojrzenie. Kiedy usłyszałam dzwonek oznaczający przerwę szybko chwyciłam torbę i wyszłam żwawym krokiem, aby uniknąć rozmowy z chłopakiem. Zostawiłam rzeczy w szafce i udałam się do stołówki. Wzięłam jedzenie i usiadłam przy wolnym stoliku, po chwili dołączyła do mnie dwójka przyjaciół.
-Gonił cię ktoś, że tak wybiegłaś?-zapytała Blair.
-Nieee-przeciągałam. Nie mówiłam jej jeszcze o wczorajszym spotkaniu z Rossem-byłam głodna, nic dzisiaj nie jadłam-skłamałam. Zobaczyłam, że brunetka lekko się uśmiecha, prawdopodobnie do kogoś, kto stoi za mną. Postanowiłam, że nie będę się odwracać. W tej chwili usłyszałam znajomy głos.
-Cześć Lau-powiedział blondyn-jak tam po wczoraj-zapytał z chytrym uśmieszkiem.
-Nie twoja sprawa-rzuciłam.
-Widzę, że ktoś tutaj wstał lewą nogą.
-To może my juz pójdziemy?-powiedziała Blair i Jake.
-Zostańcie!-odpowiedziałam stanowczym tonem, lecz oni zdarzyli już się ulotnić.
-Chyba zostaliśmy sami-odezwał się blondyn.
-Obawiam się, że to ty zostałeś sam-mówiłam wstając od stołu. Chłopak postanowił mi przeszkodzić i chwycił moj nadgarstek na znak, że mam zostać.
-To była moja siostra-rzekł.
-Co?
-To była moja siostra, wczoraj w kawiarnii. Spotkaliśmy się przypadkiem.
Spojrzałam na niego zmieszana. Nie miałam pojęcia co powiedzieć. Ross zaczął się ze mnie głośno śmiać. Zgromiłam go wzrokiem, lecz nie przestał. Obróciłam się na pięcie z obrażoną miną i zrobiłam krok w stronę wyjścia. On jednak zagrodził mi drogę.
-No juz, nie gniewaj się-powiedział.
Spojrzałam na niego wyczekująco. Nagle wskoczył na ławkę i zaczął głośno śpiewać.
-Please forgive me
 I'm trying to forget
-Zamnij się!-krzyknęłam.
 I was too busy frettin'
 How dumb can I get-ciągnął dalej.
-Złaź z tej ławki! Nie rób scen Ross-błagałam. Nie lubię byc w centrum uwagi, widzę, że ludzie zaczynają się nam przyglądać.
-Pod jednym warunkiem. Zapominamy o całej sprawie i umawiamy sie na drugą randkę?
-Wolałabym umrzeć.
-W takim razie śpiewam dalej.
-Niech ci będzie ale to nie jest randka.
-I tak wiem, że o tym marzysz. Przyjdę w piątek o 20-mrugnął do mnie, uśmiechnął się i wyszedł.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam po długiej nieobecności!
Czekam na opiernicz. Należy mi się. Zastanawiałam się czy pisać przeprosinową notkę ale postanowiłam, że nie będę się nad sobą użalać, użalanie sie nad sobą jest dla słabych. Nie zrobiłam tego, bo stwierdziłam, że to i tak nic nie wniesie. W kazdym razie BARDZO przepraszam, postaram się pisać cześciej ale mam teraz ciężki miesiąc w szkole.
Dziękuję EmiDemi Raura za nominacje do LBA. Postaram się odpowiedzieć w najbliższym czasie.
PYTANIA:
1. Jak oceniacie rozdział?
2. Co ma wydarzyc się na spotkaniu Laury i Rossa?
~NEVERMIND ✋❤️



niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 8

*Vanessa*
Siedziałam na łożku z laptopem na kolanach i oglądałam filmiki, na których głupi ludzie robią głupie rzeczy żeby inni sie śmiali z ich głupoty. Tak, fascynujące. Skoro juz mówimy o głupich rzeczach ciekawe jak tam moja siostra. Była taka podekscytowana spotkaniem z blondynem i jednocześnie wystraszona, że może jej tam nie być, że nie miałam serca żeby jej nie pomóc. Sama wiem jak to jest. Co prawda przystojny chłopak nigdy nie podrzucił mi kartki z czymś w rodzaju zaproszenia a ja nie mogłabym przyjść i nie miała możliwości go o tym powiadomić... Wychodzi na to, że chyba jednak nie wiem jak to jest. Moje przemyślenia przerwał krzyk mamy.
-Vanessa! Laura! Chodźcie na kolacje!-usłyszałam i szybkim krokiem zeszłam na dół.
Zajęłam miejsce przy stole, na ktorym zwykle i siedzę i chwyciłam bułkę.
-Gdzie jest Laura?-odezwał się tata. Cholera, całkiem zapomniałam. Co ja teraz zrobię?Szybko chwyciłam telefon i wystukałam wiadomość do siostry pod stołem.
"Za ile będziesz? S.O.S."
-Laura nie była głodna-wymyśliłam na poczekaniu.
-Powinna coś zjeść, pójdę po nią-oznajmiła mama.
-Nie!-krzyknęłam chyba zbyt głośno bo spojrzała na mnie zdziwiona-Nie idź, nie ma sensu. Poszła się juz kąpać.
 Wtedy usłyszałam dźwięk mojego telefonu, dzwoniła Laura.
-Przepraszam na chwilę-powiedziałam i odeszłam kawałek, aby porozmawiać z siostrą.
-Jestem już pod domem, muszę tylko wejść na górę. Rodzice się zorientowali?-usłyszałam.
-Bylo bardzo blisko, powiedziałam im, że sie teraz kąpiesz-poinformowałam brunetkę i rozłączyłam się. Wróciłam do jadalni i udawałam, że wszystko jest w normie.
-Z kim rozmawiałaś?- zapytał tata.
-Dzwonili z call center czy cos w tym rodzaju. Dzień dobry chcemy sprzedać jakieś badziewie, którego wcale nie potrzebujesz ale wmówimy ci, że jest niezbędne do zycia.  Nienawidzę tego-wymyśliłam. Rodzice spojrzeli na mnie jakbym była chora psychicznie.
- Może ja jednak pójdę po Lau, pewnie skończyła się juz kąpać.
-Zostań! To znaczy... zostań i zjedz tą pyszną jajecznicę, którą zrobiła mama zanim wystygnie-chwyciłam patelnię i zaczęłam nakładać wspomnianą potrawę na talerz taty. Było blisko.
-Poza tym chciałabym z wami porozmawiać o czymś bardzo ważnym-przerwal mi dźwięk smsa.
"Juz jestem."
-Wiecie co? Zapomnijmy-próbowałam wybrnąć. Na szczęście do pomieszczenia wlasnie weszła brunetka z turbanem zrobionym z ręcznika i ubrana w szlafrok. Dobra robota siostro.
-Smaczego-powiedziała jak gdyby nigdy nic zabrała się za jedzenie. Po skończonym posiłku podziękowała i wróciła do swojego pokoju a ja poszłam za nią.
-Wisisz mi przysługę-rzuciłam.
-Nie wątpię-powiedziała. Wydaje mi się, że nie jest w najlepszym humorze.
-Opowiadaj-prosiłam.
-Nie ma o czym mowić. Nie wiem jak ty ale ja idę spać. Jestem juz zmęczona.
*Laura*
Byłam wdzięczna Vanessie, że mnie nie wydała ale po spotkaniu z Rossem nie mam juz na nic ochoty. Co on sobie myślał? "Cześć jestem Ross Lynch i mogę wszystko?" Nie wydaje mi się. Poza tym i tam byłam zmęczona, więc położyłam się na łożku i próbowałam zasnąć. Nie szło mi to najlepiej, ponieważ cały czas analizowałam zaistniałą sytuację. Może on nie jest taki zły? Nie Laura, to że dobrze całuje nie znaczy, że masz mu od razu wybaczyc. Po długich męczarniach zasnęłam. Jutro kolejny dzień w szkole i kolejny raz spotkasz wkurzającego blondyna.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie!
Przepraszam za ten krotki i nudny rozdział juz na wstępie. Glowilam się długo nad tym czy Laura ma zostać przyłapana czy nie. Widziałam, że wy także mieliście problem z decyzją. Część z waszych poprzednich pomysłów wykorzystam w następnym rozdziale, który postaram się dodac w poniedziałek lub wtorek.
Pytania:
1. Co sądzicie o rozdziale?(o zgrozo, szykuje sie na ostrą krytykę tym razem)
2. Czy macie jakieś pomysły co może zdarzyć się w nastepnym(bądź późniejszym)rozdziale?
Nie musicie na nie odpowiadać, możecie napisać cokolwiek.

niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 7


-O co nic chodzi?!-powiedziała wściekła. Teraz szła juz w moim kierunku.
*Laura*
-Czy ty siebie słyszysz? Najpierw wkładasz mi do książki kartkę na której informujesz mnie o spotkaniu. To nawet nie było pytanie tylko stwierdzenie! A co jeśli odmówiłabym lub nie mogła przyjść? Nikt nigdy niczego ci nie odmówił? Jesteś aż taką gwiazdą? Wiesz co? Może wcale nie chciałam tutaj przychodzić! Wyobraź sobie, że przez tą głupią imprezę jestem uziemiona i musiałam wychodzić oknem z domu, żeby cię nie wystawić? Zrobiłam to tylko dlatego, że posiadam taką niesamowitą cechę o której ty chyba nigdy nie słyszałeś. Mam maniery. Poświęciłam się i przyszłam tutaj i co widzę?! Siedzisz sobie z jakąś dziewczyną przy stole jakbyś zapomniał o tym, że mam przyjść-wykrzyczałam mu prosto w twarz. Nie zamierzam mieć po tym wyrzutów sumienia, zasłużył sobie. Głośno wypuściłam powietrze z ust-a teraz muszę wracać do domu, pewnie dostanę kolejny szalban! I to wszystko dzięki komu? No tak, szanowy pan Ross Lynch może wszystko. Rodzice mnie uziemią, nie wyjdę do wakacji z domu! Co ja mowię? Do wakacji? Do końca życia!
*Ross*
Nie mogłem juz jej słuchać. Ona robi z igły widły. Postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce, to przemówienie było juz nudne. Zrobiłem mały krok w jej stronę, ponieważ staliśmy juz wystarczajaco blisko siebie. Chwyciłem ją jedną ręką w talii, lekko przyciągnąłem i połączyłem jej usta z moimi. Nareszcie jest cicho. Na poczatku lekko musnąłem jej delikatne usta i powtórzyłem tę czynność. Nie uderzyła mnie, idzie całkiem dobrze. Po chwili zapragnąłem czegos więcej, nasze pocałunki były coraz śmielsze. Przejechałem czubkiem języka po jej wardze prosząc o dostep.
*Laura*
Byłam zszokowana poczynaniami blondyna, więc na poczatku stałam jak kołek, lecz po chwili mimowolnie zaczęłam oddawać pocałunki. Poczułam, że się lekko uśmiechnął. Jego dłonie wędrowały po moim ciele, jakby błagał żebym dała mu jeszcze chwilę. Dotknął moich warg
językiem, doskonale zrozumiałam aluzję. Nie rozchyliłam ust, więc zdobił to ponownie ale ja nadal
pozostałam przy swoim. Miałam mieszane uczycia. Pewna część mnie chciała go uderzyć i odejść ale rownież zostać i oddawać się tej czynności możliwie jak najdłużej. Cóż za sprzeczność. W pewnej chwili wróciła do mnie cała złość i oderwałam się od niego. Pokiwałam niedowierzająco głową, obróciłam się na pięcie i odeszłam. Najzwyczajniej w świecie wracałam do domu próbując udawać, że nic sie nie wydarzyło, lecz wewnątrz mnie toczyła się walka.
*Narrator*
Oboje nie widzieli co o tym wszystkim myślec. Nawet Ross, któremu zwykle nie brakowało pewności siebie zaniemówił. Patrzył jak brunetka w ciszy odchodzi. Z jednej strony pocałunek powiedział więcej, niż wszelkie wyjaśnienia, lecz pozostawił w ich głowach jeszcze większy bałagan.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie!
Obiecałam rozdział w weekend, wiec jest! Może trochę późno ale dotrzymałam słowa. Nie macie pojęcia jak cieżko pisało mi sie ten rozdział. Męczyłam długo scenę z pocałunkiem, nie wiedziałam z jakiej perspektywy ją napisać, więc wyszło to co widać na załączonym obrazku. Mozliwe, że to 
trochę za szybko ale większość osób prosiło o niego w kometarzach. Nie jestem w stanie powiedzieć w tej chwili kiedy next, śmiało pytajcie o niego i jak będę wiedziała to odpiszę. 
PYTANIA
1. Co sądzicie o rozdziale?
2. Czy "przeprosiny" blondyna były wystarczające? Może powinien zrobic cos jeszcze? Macie pomysły co?
3. Czy ta czcionka i jej wielkość wam odpowiada? Chciałabym wiedzieć jak wam sie wygodniej czyta.
4. Czy rodzice dowiedzą się o ucieczce Laury?
5*. Nie dotyczy rozdziału, opcjonalnie. Polecicie mi jakieś fajne filmy/książki/blogi?

Tak na marginesie, oglądaliście juz Bad Hair Day? Co sądzicie?
~NEVERMIND ❤️✋

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 6

Masz jakis plan?-recytowałam z prędkością światła a na twarzy mojej siostry pojawił się chytry uśmieszek.

*Laura*
-Pamiętasz jak po imprezie nasi goście wychodzili z domu? Weszli przez okno i ty tez tak zrobisz-powiedziała Vanessa.
-A co jak rodzice się zorientują? Nie są tacy głupi-obawiałam się.
-Zostaw to mnie. To ja jestem geniuszem w tym domu-powiedziała a ja zaczęłam się bardzo głośno śmiać i turlac po podłodze.
-Przestań bo zmienię zdanie-powiedziała. Jesli wzrok mógłby zabijać to juz lezalabym martwa. Z trudem zrobiłam poważną minę.
-Dalej tygrysie idź sie szykować!-krzyknęła a ja w podskokach udałam sie do pokoju w celu przygotowania na spotkanie. Nie żeby mi zależało czy coś. Idę tam tylko dlatego, że nie wypada go wystawić.
Stałam przed szafą juz godzinę i nie mogłam znaleźć nic odpowiedniego. Potrzebuje czegoś co bedzie mówiło "Wyglądam jakbym szykowała się cały dzien ale tak naprawdę ubrałam pierwsze lepsze rzeczy. Nie myśl sobie, że mi zależy." Okej chyba nie mam w mojej szafie zestawu o takiej nazwie.
-Ratunku!-krzyknelam i w mgnieniu oka w drzwiach mojego pokoju stała Van.
-Co sie stało?-mówiła roztrzęsiona.
-Nie mam się w co ubrać-rozpaczałam.
-Serio?Serio?! Myślałam, że ci sie cos stało. Jesteś głupia-powiedziała i rzuciła we mnie poduszką. Przecież wiem, że i tak nie jest na mnie zła.
-Pomóż mi-blagałam.
-Daj mi trzy minuty-oznajmiła i wyszła z pokoju. Wróciła trzymając czarną spódniczkę oraz jeansową kurtkę-załóż do tego jakąś białą bluzkę i bedzie dobrze.
-Ratujesz mi życie-powiedziałam rzucając się siostrze na szyję.
Kiedy wybiła godzina 19:50 stałam przy oknie, którym miałam wyjść gotowa na spotkanie. Cóż, raz kozie śmierć. Otworzyłam je i powoli starałam się wyjść nie łamiąc sobie nóg. Niby robiłam to juz wcześniej, lecz miałam wtedy na sobie spodnie. Spódniczka zdecydowanie utrudniała mi to zadanie. Po chwili stałam juz na ziemi i cieszylam się, że żyje. Musiałam jeszcze uważać żeby rodzice nie zobaczyli mnie przez okno. Udało mi się, teraz szybkim krokiem udałam się w stronę miejsca, w którym byłam umówiona. Właściwie to juz byłam spóźniona. Nienawidzę się spóźniać ale jednak często to robię. Wychodzę z założenia, że to nie ja sie spóźniam tylko inni przychodzą za szybko. Kiedy byłam juz na miejscu stanęłam przed drzwiami kawiarni i otworzyłam je. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w ktorym nie było zbyt wiele osób. W kącie zobaczyłam blondyna. Nie byłoby w tym nic niezwykłego gdyby nie fakt, że siedział z jakąś blondynką, której twarzy nie widziałam, ponieważ była odwrócona tyłem do mnie. Chłopak mnie zauważył, lecz nie miałam zamiaru do niego podejść. Cofnelam się i wyszłam na dwór. Jak on mógł się ze mną umówić i wystawić dla innej dziewczyny. Ja staję na głowie żeby przyjść a on co?! Moze nie jestem szkolną gwiazdą ale sama się o to nie prosiłam. Zdenerwowana kroczylam w stronę domu.

*Ross*
Siedziałem w kawiarni czekając na Laure. Chciałem ją przeprosić, trochę głupio wyszło. Nie ma to jak dobre pierwsze wrażenie, no nie? Była juz 20:15 ale postanowiłem dać jej jeszcze chwile czasu, dziewczyny często sie spóźniają. Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i spojrzałem w ich kierunku. Przy wejściu stała blondynka, która uśmiechnęła się kiedy mnie zobaczyła i podeszła do mojego stolika.
-Hej Rydel! Co ty tutaj robisz?-zapytałem.
-Wracam wlasnie od koleżanki i chciałam po drodze kupic kawę. O to samo mogłabym zapytać ciebie. Nie spodziewałam się, że spotkam cię tutaj samego.
-Właściwie to czekam na kogoś-wytłumaczyłem i jak na zawołanie zobaczyłem wspomnianą osobę. Laura spojrzała w moim kierunku i wyszła. Tak poprostu wyszła. Wstałem od stołu bez słowa i szybkim krokiem starałem się ją dogonić.
-Laura zaczekaj!-krzyknąłem, lecz brunetka nie zatrzymała się tylko przyspieszyła kroku-o co tobie
chodzi?-zapytałem.
-O co mi chodzi?!-powiedziała wściekła. Teraz szła juz w moim kierunku.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie!
Zacznijmy od przeprosin. Bardzo przepraszam was, że zaniedbuje mojego bloga. Myśle, że wiecie co jest tego powodem. Nie mam najzwyczajniej w świecie czasu. Pomimo tego, że bardzo chciałabym dodawać częściej rozdziały to nie zawsze mam taką możliwość. Ostatnio śpię około 2-4 godzin dziennie. Gdybym jeszcze część z tego poświęciła na pisanie nie opłacałoby mi się nawet kłaść do łóżka. Zrobię wszystko co w mojej mocy żeby się poprawić, przysięgam.

Co do rozdziału to nie ma szału. Napisałam go na szybko i nielegalnie, ponieważ wlasnie powinnam
sie uczyć ale chyba lepsze to niż nic.
PYTANIA:
1. Co sądzicie o rozdziale?
2. Co mógłby zrobic Ross żeby przeprosić Lau?

Gdybyście mieli jakiekolwiek pytania do mnie to śmiało piszcie w komentarzach lub na adres nevermindbloger@gmail.com

Ponawiam prośbę z ostatniego postu, możecie podawać mi tutaj lub jeszcze lepiej w zakładce "blogi" linki do waszych opowiadań, chętnie poczytam w wolnej chwili. Aby byc na bierząco polecam dodac bloga do obserwowanych.

~NEVERMIND❤️✋

poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 5


*Narrator*
W czasie gdy nastolatkowie pędzili po domu w popłochu państwo Marano byli juz w drodze powrotnej, mijali ostatnie skrzyżowanie. Kiedy młodzież usłyszała warkot silnika mieli już pewność, że nie zdąrzyli. Wszyscy pobiegli schować się na górę.
-Jesteśmy!-krzyczeli wchodząc do domu i zdejmując buty oraz kurtki-Co tutaj sie stało? Był huragan? Laura i Vanessa chodźcie tutaj!
Dziewczyny wystraszone w mgnieniu oka pojawiły się na dolnym piętrze i stały w oczekiwaniu na karę. Wyglądały jak dwa psy, które ukradły kiełbasę ze stołu i doskonale wiedzą co zrobiły.
-Co to ma być?- powiedziała mama.
-Wiecie co, nie mam siły z wami o tym rozmawiać. Miejmy to juz za sobą. Macie to wszystko posprzątać w trybie natychmiastowym i nie wychodzicie z domu przez najbliższe trzy dni-powiedział pan Marano, widząc chytry uśmiech córek dodaj jeszcze-ale do szkoły oczywiscie idziecie-w odpowiedzi usłyszał tylko głośne westchnienie.
Dziewczyny potulnie udały się na górę, musiały się jeszcze po cichu pozbyć z domu gości.
-Czy nie uważasz, że trzy dni kary to trochę za mało?- Matka dziewczynek zapytała swojego męża.
-Myślę, że posprzątanie tego chlewu to już wystarczająca kara-odpowiedział mężczyzna.

*Laura*
-Wyjdziecie oknem-powiedziałam a goście spojrzeli na mnie jakbym przybyła z jakieś odległej planety-tam jest drzewo, dacie sobie radę.
-Ty pierwszy Ross!-wyrwała się Rydel.
-Dlaczego ja? Może Riker? Przecież jest najstarszy. Albo Ell, przecież on nawet nie jest z naszej rodziny-bronił się blondyn.
-Wlasnie, gdzie jest Ratliff?-zapytała moja siostra.
-Zapomnialabym o nim-powiedziałam i otworzyłam szafę z której wypadł wspomniany chłopak.
Wszyscy spojrzeli na mnie pytająco-no co?
-Idźcie juz!- poganiała Vanessa. Wszyscy posłusznie wykonali zadanie, dotarli na ziemie cali i zdrowi.
Po wyjściu naszych gości grzecznie zabrałyśmy się za sprzątanie. Kiedy skończyłyśmy jedyną rzeczą o jakiej myślałam to moje łóżko. Zdecydowanie miałam ochotę jak najszybciej się w nim znaleźć. Było takie ciepłe i wygodne, zdawało się chronić mnie przed całym złem tego swiata. Jednak zanim do niego dotarłam musiałam się wykąpać i przygotować do snu. Przypomniało mi się rownież, że
jutro muszę iść do szkoły. Nienawidzę poniedziałków i czterech następnych dni. Nie ma nic lepszego niż zasypianie z myślą, że nie trzeba ustawiać budzika na rano, lecz los nie był dla mnie taki łaskawy. Myśląc o tym zasnęłam.


Kiedy rano usłyszałam dźwięk mojego budzika miałam ochotę rzucić telefonem w ścianę. Głupi budzik. Głupie wstawanie. Głupia szkoła. Głupie obowiązki. Z niechęcią podniosłam się z mojego ukochanego łóżka i popełzałam w stronę łazienki. Inaczej nie dało się nazwać tego co wlasnie
robiłam, stawiam 10$, że wyglądałam jak trup. Nie miałam wyboru i musiałam przygotować się do zajęć. Po skończeniu wszystkich niezbędnych czynności zeszłam na dół do kuchni. Nienawidzę jeść śniadań ale musiałam się poświecić, wolałam uniknąć burczenia w moim brzuchu i upokorzenia. Zabrałam jabłko oraz wodę i wyszłam z domu. W szkole przywitałam się z moimi przyjaciółmi a pózniej razem z nimi udałam na pierwszą lekcję. Kiedy wybiła godzina 12:30 wszyscy poszli na stołówkę. Jest to bowiem czas przerwy obiadowej. Może to trochę zabawne ale moja szkoła wygladała jak z filmu. Nie mam na mysli budynku, który był imponujący, lecz uczniów, którzy do niej uczęszczali. Jak w każdym szanującym się filmie, którego akcja dzieje się w szkole była u nas grupa sportowców oraz pustych dziewczyn, które się z nimi spotykały. Te dwie grupy były popularne. Nie mogło zabraknąć rownież kujonow i luzerów, których nikt oprócz członków tych grup nie lubił. Najgorzej mieli ci, którzy siedzieli przy śmietniku, cos w rodzaju wyrzutków społeczeństwa. Nienawidziłam tego podziału nie dlatego, że nie było mi dane siedzieć z najbardziej lubianymi ale uważałam to za niesprawiedliwe. Ja nie chciałam należeć do żadnej z tych grup, więc razem z dwójka przyjaciół trzymałam się trochę na uboczu. Moim planem było nie rzucać się w oczy oraz nikomu nie przeszkadzać i wszyscy będą zadowoleni. Dzięki temu nie byłam ani jakoś szczególnie znienawidzona ani prześladowania przez przystojnych sportowców. Muszę przyznać, że niektórzy mi się nawet podobali ale tracili moje uznanie kiedy cos mówili. Część z nich zachowywała się jakby nie miała mózgu i nie widzieli nic poza czubkiem swojego nosa. Z zamyślenia wyrwała mnie Blair.
-Halo, ziemia do Laury!- krzyczała i wymachiwała mi ręką przez twarzą.
-Uspokój się-warknelam.
-Ponoć jakis nowy chłopak zapisał się do naszej szkoły. Słyszałaś może coś o tym?-zapytała.
-Serio? Nikt mi nic nie powiedział.
-No to teraz ci to oznajmiam. Ciekawe jak wyglada-rozmarzyla się.
-Czy to ważne? Nawet jesli bedzie przystojny pewnie i tak okaże sie idiotą-odpowiedziałam i spojrzałam na przyjaciółkę, której oczy nagle się powiększyły.
-La..Lau...Laura-jąkała się wypatrzona w punkt za mną. Odwróciłam się i ujrzałam cholernie przystojnego blondyna. Wiem, że wiecie o kim mowię. Oczywiscie był to Ross. Szedł w otoczeniu sportowców i najbadziej porządanych dziewczyn w szkole. Jest tutaj pierwszy dzień i juz zaskarbił sobie uznanie popularnych? Szybko poszło. Spojrzał w moim kierunku i uśmiechnął się. Idealny.
Muszę chyba zejść na ziemie, nie zapomnę mu tego co zdobił to raz a dwa, że pewnie jutro juz bedzie miał nową dziewczynę. Odwróciłam się do stolika i zaczęłam jeść moje śniadanie jakby nic się nie zdarzyło. Przyjaciele próbowali jeszcze poruszyć ten temat, ponieważ słyszeli o incydencie na imprezie ale nie chciałam o tym rozmawiać, nie miałam na to ochoty. Kiedy zabrzmiał dzwonek wszyscy udali się do sal w których mieli lekcje. Została mi jeszcze matematyka i do domu. Usiadłam w ławce i wyjęłam książki. Nagle zobaczyłam kartkę, która wypadła z mojego podręcznika.

STARBUCKS O 20:00          ~ROSS

Skubany musiał włożyć ją tam kiedy był u mnie w domu. On chyba nie słyszał o czymś takim jak odmowa. Lekcja dłużyła mi się niemiłosiernie. Po 45minutach męczarni zabrzmiał upragniony dzwonek a ja nareszcie mogłam iść do domu. W drodze powrotnej przypomniałam sobie o bardzo ważnej kwestii. Byłam umówiona z Rossem w trakcie trwania mojego szlabanu. Nieistotne czy miałam tam iść z własnej woli czy nie, wypadało sie pojawić albo przynajmniej powiadomić, że mnie nie bedzie. Kiedy byłam juz w domu pobiegłam do pokoju siostry. Miałam nadzieje, że juz tam była.
-Masz numer do Rossa? Może do Rikera? Do kogokolwiek?!-panikowałam.
-Chcesz się z nim umówić?-śmiała się-nie mam niestety.
-Nie bądź śmieszna. Właściwie to juz się z nim umowilam, bez mojej zgody ale to nieistotne. Muszę mu powiedzieć, że nie przyjdę bo mam szlaban. Nie mam pojęcia gdzie mieszka, więc byłaś moją ostatnia deską ratunku. Okazało sie, że chodzimy razem do szkoły ale to teraz nieistotne. Masz jakis plan?-recytowałam z prędkością światła a na twarzy mojej siostry pojawił się chytry uśmieszek.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bardzo mi zależało, żeby dodac ten rozdział dzisiaj. Tak jak mówiłam nie ma w nim nic szczegolnego. Ostatnio czytając blogi wpadłam w depresję i chyba trochę straciłam wiarę w siebie. Tak wiele dziewczyn pisze genialne blogi o skomplikowanej fabule a potem pojawiam się ja z moim pożal się Boże blogiem bez konkretnego zamysłu. Popadłam w kompleksy hahaha nie przedłużając:
PYTANIA
1.Co sądzicie o rozdziale?
2. Co Laura ma zrobic w sprawie spotkania z Rossem?
3. Czy jest jakieś zdarzenie, które ma sie wydarzyc(masło maślane) w najbliższych rozdzialach?

MOŻECIE PODAWAĆ MI LINKI DO SWOOCH BLOGÓW LUB TYCH, KTÓRE POLECACIE CHETNIE POCZYTAM. Róbcie to tutaj lub jeszcze lepiej w zakładce Blogi.

~NEVERMIND ❤️✋




czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział 4

-Mniej gadania, więcej jedzenia-przerwała mi Laura i wepchnęła i kawałek pizzy do buzi. Zrobiłem to samo. Zaczęliśmy się nawzajem karmić, sytuacja wyszła trochę spod kontroli kiedy zaczęła się walka na jedzenie.

*Ross*

Rano obudziłem się z okropnym bólem głowy. Chciałem się przeciągnąć, lecz zabrakło mi miejsca. Byłem zdezorientowany, przecież na moim łóżku spokojnie zmieściłyby się dwie osoby. Kiedy chciałem się podnieść poczułem na sobie ciężar. Co jest grane? Z trudem otworzyłem oczy, które z powodu rażącego światła bolały mnie dokładnie tak jak kiedy sprawdzam moj telefon w nocy. Prawie krzyknąłem, lecz powstrzymałem się w ostatniej chwili, aby nie obudzić domowników. Dopiero teraz zauważyłem leżącą na mnie Laurę. Nie żebym jakoś specjalnie cierpiał z tego powodu ale obudziłem się w obcym domu z dziewczyną w łóżku. Próbowałem sobie przypomnieć wydarzenia wczorajszego wieczora jednak wszystko ma marne. Moja głowa bolała niemiłosiernie i strasznie chciało mi się pić ale szkoda mi było budzić Lau. Prawdę mówiąc nie miałem nawet siły wstać, więc postanowiłem jeszcze chwilę poleżeć. Po upływie około 20 minut brunetka się obudziła. Początkowo chyba mnie nie zauważyła, lecz po chwili wrzasnela z przerażenia.
-Nie krzycz proszę- powiedziałem.
-Co tu tutaj robisz?- zapytała 
-Też chciałbym to wiedzieć.
-Zaraz mi głowa pęknie- dodała i sięgnęła po butelkę wody stojąca na stoliku przy kanapie na której się znajdowaliśmy.
-Kac morderca nie ma serca, co?-zapytałem nie oczekując na odpowiedź. Myślę, że byliśmy zbyt wykończeni na kłótnie-Masz gdzieś jakąś aspirynę?
-Pewnie w kuchni-wstaliśmy i udaliśmy się w stronę pomieszczenia.

*Laura*
-Aaaa!-krzyknełam, kiedy moim oczom ukazł się Rocky leżący na blacie kuchennym.
-Nie drzyj się-odpowiedział. No tak, pewnie ma kaca po imprezie.
-Jest tutaj ktoś jeszcze?-zapytał Ross.
-Nie mam pojęcia.
Podeszłam do szafki i wyjęłam z niej pudełko aspiryny. Wzięłam jedną a resztę podałam chłopakowi.
-Idę się ubrać, zaraz przyjdę-oznajmiłam i zostawiłam gości w kuchni. Kiedy otworzyłam szafę w celu wybrania rzeczy na dzisiejszy dzień niespodziewanie wypadł z niej Ellington. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-Hej, dlaczego mnie budzisz?-zapytał.
-Naprawdę o to pytasz? Spałes w mojej szafie.
-Nieważne, wracam do Narni-powiedział i znów wszedł do mebla. Okej, to wcale nie było dziwne. Spostrzegłam, że nie wzięłam tego po co tutaj przyszłam, więc otworzyłam drzwi szafy i wyjęłam z niej potrzebne rzeczy po czym zamknęłam je i zostawiłam chłopaka w spokoju. Udałam się do łazienki i to co tam zastałam rownież mnie zdziwiło. Zobaczyłam, że Riker i Jake leżą na podłodze.'
-Czy to są jakieś żarty?!-nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Westchnełam i ponownie zeszłam na dół. Nie mam ochoty natknąć się na kolejną leżącą w dziwnym miejscu osobę w tym domu. Nadal dziwi mnie sytuacja, która miała miejsce rano. Jakim cudem znalazłam się na kanapie z blondynem? Kiedy już byłam na dole ku mojemu zaskoczeniu Vanessa i Riker już tam byli i wyglądali na całkiem wypoczętych. Pewnie mniej wypili.
-Cześć Laura! Jak się czujesz?-zapytała i podała mi kubek herbaty.
-A jak wyglądam?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Raczej kiepsko.
Nasza piątka usiadła przy stole. Piątka czyli ja, Vanessa, Riker, Ross i Rocky, który nareszcie postanowił zejść z blatu.

*Vanessa*
-Jak tam gołąbeczki?-zapytałam patrząc na Rossa i miją siostrę.
-O czym ty mówisz i dlaczego patrzysz na mnie?-odpowiedziała Laura. Riker spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-Przecież wczoraj byliście nierozłączni-powiedziałam-No Ross, moja siostra dobrze całuje?-Laura słysząc to prawie wypluła herbatę, którą miała w buzi.
-Słucham?!
Riker chyba zrozumiał na co wpadłam i postanowił dorzucić swoje trzy grosze do mojej wymyślonego historii.
-Nic nie pamiętacie?-powiedział z udawanym przejęciem.
-Fuj! Moje życie właśnie się skończyło! Co za wstyd!-powiedziała brunetka i uderzyła głową w stół. Przyglądałam się minie chłopaka, lecz nie mogłam z niej wiele wyczytać.
-Musiałem byc bardzo pijany-powiedział Ross.
-Stary, byłeś tak pijany, że chciałeś iść do Kevina żeby nie był sam w domu!-rzekł Riker.
-A pamiętacie jak Laura karmiła Rossa i nie mogła trafić do jego buzi? To było genialne Lau!-Rocky zwrócił się do brunetki, która miała ochotę zapaść się pod ziemie.
-Dosyć! Nie mam zamiaru tego słuchać, idę do siebie- miała zamiar wstać ale ją zatrzymałam.
-Zostań Laura, juz skończyliśmy.
-Czy jest jeszcze coś co muszę wiedzieć? Chociaż nie, stop. Nie chcę znać prawdy.
-Zobaczcie to!- powiedział Riker podając znajomym swój telefon. Był na nim filmik jak wszyscy tańczą, lecz po chwili Laura i Ross odchodzą na bok i się całują.
-Nie chciałam tego widzieć! Zapomnijmy o wszystkim, błagam-powiedziała upokorzony brunetka.
-Ej faktycznie się całowaliście! Nie pamietam żebym coś nagrywał! Ale przypał!- krzyknął Riker.
-Jestem jasnowidzem?!- powiedziałam.
-Chwila, przecież sami mówiliście, że nas widzieliście!
-No właśnie.... Nie do końca.-powiedzieliśmy cicho.
-Jak to nie do końca?- wrzasnela moja siostra.
-Tak naprawdę to miał być żart ale wychodzi na to, że jednak nie-tłumaczyłam się.
-Wychodzę bo zaraz nie wytrzymam-powiedziała Lau i udała się w stronę swojego pokoju. 

*Laura*
Chyba nigdy nie czułam się tak upokorzona jak teraz. Leżałam na łóżku kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Odejdź kimkolwiek jesteś-powiedziałam.
-To ja-usłyszałam i chwilę pózniej moim oczom ukazał się Ross. Wszedł i usiadł na wolnym kawałku  łóżka. 
-Przykra sprawa, co?-odezwał się.
-Przykra sprawa?! To katastrofa!
-Aż tak mnie nie lubisz?-zapytał.
-Po tym co wydarzyło się ostatnio? Odwiedź brzmi tak.
-Bez przesady, nie jestem aż taki zły. To miał być tylko żart.
-Tylko żart?! Czy ty siebie słyszysz? Było późno i ciemno a na mnie wpada jakis pijany chłopak. Super zabawa, nie polecam.
-Przepraszam okej?
-Nie okej-odpowiedziałam.
-Co powiesz na spotkanie w ramach przeprosin? Starbucks jutro w południe. Co ty na to?-Juz chciałam coś powiedzieć, kiedy do jego pokoju wparowała Vanessa.
-Rodzice wracają wcześniej!-krzyczała. O nie! 
-Ty poszukaj czy kogoś jeszcze tutaj nie ma a ja idę sprzątać. Szybko!-rozkazałam blondynowi i w mgnieniu oka pojawiłam się na dole, ponieważ to tam był największy bałagan.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie! 
Tak jak obiecałam przychodzę do was z nowym rozdziałem. Myślałam, że bedzie lepszy ale chyba coś poszło nie tak. Cóż, wstawiłam bo bardzo prosiliscie. 
PYTANIA
1. Co sądzicie o rozdziale?
2. Czy Laura ma zgodzić się na propozycje Rossa?
3. Jaka ma byc reakcja rodziców po powrocie do domu?
4* Czy macie jakieś spostrzeżenia lub pomysły na to co ma się wydarzyć w następnym rozdziale? 

CHCIAŁABYM PODZIĘKOWAĆ WSZYSTKIM, PONIEWAŻ KIEDY TO PISAŁAM WYBIŁO 1000 WYŚWIETLEŃ NA BLOGU ;)
Niby nic takiego, niektórzy mają tyle odwiedzin dziennie ale dla mnie ten pierwszy tysiąc jest bardzo ważny ;)
~NEVERMIND ❤️✋

A i dodajcie bloga do obserwowanych jeśli chcecie być na bierząco ;)












poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 3

Znajdowałyśmy się juz przed wejściem do klubu. Kiedy juz byłyśmy w środku wypatrywalysmy naszego kolegi. Zauważył nas, wstał i zaczął machać w celu zwrócenia na siebie uwagi. Siedział z
piątką innych ludzi. Wszyscy spojrzeli się w naszą stronę. O nie, to nie może byc ON!


*Laura*
Czy tylko ja mam takiego pecha, że nawet jeśli spadnie mi kamień z serca to trafi mnie w stopę? Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Obok mojego przyjaciela siedział blondyn, którego wczoraj spotkałam w niezbyt miłych okolicznościach. To oznacza, że muszę spędzić z nim dzisiejszy wieczór.  Juz zaczynam żałować przyjścia tutaj. Myśle, że nie pozostało mi nic innego, niż się upić. To chyba jedyny sposób żeby nie zwracać na niego uwagi. Pociesza mnie fakt, że w domu nie ma rodziców, wiec z czystym sumieniem mogę zaszaleć i mam pewność, że się o tym nie dowiedzą. Prawdopodobnie nikt nie wie o naszym wczorajszym incydencie, bynajmniej ja nikomu nic nie powiedziałam, więc muszę się uśmiechać i udawać, że nic się nie stało. Ktoś mi kiedyś powiedział, że ludzie, którzy dużo się śmieją w rzeczywistości są bardzo smutni. Chyba się trochę zamyśliłam, ponieważ moje przyjaciółki wpatrywały się we mnie jakby na cos czekały. 
-Wszystko dobrze Lau? Idziemy?-powiedziała B.
-Tak, wszystko jest w porządku. Lepiej chodźmy, widzę że Jake juz czeka-powiedziałam i minelam je idąc w stronę stolika, przy którym siedzieli nasi znajomi, jesli mogę to tak nazwać.
-Cześć Jake-podeszłam i pocałowałam w policzek mojego przyjaciela.
-Hej Laura! To jest Rydel, Riker, Rocky, Ellington i Ross-mówił pokazując na każdego z osobna.
-Miło mi was poznać- odpowiedziałam i spojrzalam na Rydel.
-Pójdziesz ze mną po drinki?-zapytałam.
-Pewnie-powiedziała i poszła ze mną w stronę baru.
-To są twoi koledzy? Bracia? Czy to nie dziwne, że w otoczeniu tylu chłopaków jesteś jedyną dziewczyną?-zapytałam próbując zacząć jakaś rozmowę.
-Może byłoby dziwne, gdyby nie fakt, że to moi bracia i jeden przyjaciel-rzekła i zaśmiała się. Zamówiłyśmy drinki dla wszystkich i udaliśmy skę z nimi do stolika. Miałyśmy z tym spory problem, ponieważ trochę tego było ale ostatecznie daliśmy radę. Jak nie my to kto? 
-Co to jest?- zapytał Rocky. Zapamiętałam juz chyba wszystkie imiona. Może to moj ukryty talent?
-Eliksir szczęścia-odpowiedziałam.
-Czyli?
-Wódka z sokiem.

*Ross*
Kiedy zobaczyłem brunetkę, którą spotkałem wczoraj byłem bardzo zdziwiony. Nie spodziewałem się, że jeszcze kiedyś ją spotkam a tutaj taka niespodzianka. W sumie całkiem mi się podoba, spróbuję z nią dzisiaj porozmawiać. 
Od przyjścia tutaj minęły juz trzy godziny. Nie mam pojęcia ile wypiłem, nigdy nie byłem dobry z matematyki. Wlasnie tańczyłem z wszystkimi moimi znajomymi. Może nie do końca mozna było nazwać to tańcem, to było bardziej cos w stylu sarny próbującej nie przewrócić się na lodzie. Wydaje mi się, że nie do końca możecie to sobie to wyobrazić ale tak było. Nagle poczułem, że ktoś ciągnie mnie za rękę, to była Lau. Poszedłem za nią do stolika, który aktualnie był pusty. 
-Sluchaj... Laula...to znaczy Laura...rrrrr- próbowałem cos powiedzieć ale język plątał mi sie niemiłosiernie.
-Mniej gadania, więcej jedzenia-przerwała mi Laura i wepchnęła i kawałek pizzy do buzi. Zrobiłem to samo. Zaczęliśmy się nawzajem karmić, sytuacja wyszła trochę spod kontroli kiedy zaczęła się walka na jedzenie.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam!
Rozdział krótki pisany na szybko, nawet go nie przeczytałam i nie poprawiłam błędów ale zrobię to
jak wrócę do domu, aktualnie baaardzo sie spiesze. Zdecydowałam się  dodać ten okropny rozdział tylko dlatego ze bardzo prosiliscie, wiec proszę przymknijcie na niego oko i obiecuje, ze następny bedzie lepszy!
PYTANIA:
1.Gdzie maja obudzić sie bohaterowie
A)każdy u siebie
B)wszyscy w domu Lau
C) wszyscy w domu Lynchow
2. Co ma sie dziać rano, co maja wypominac sobie przyjaciele?
-NEVERMIND ❤️✋

NEXT PRAWDOPODOBNIE DODAM W CZWARTEK!

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 2

Rozdzial 2

-Czy możesz nam wytłumaczyć... O matko co się stało? Ktoś cię napadł? Pobił? Zgwałcił? Niech ktoś zadzwoni na policję, po karetkę!- Tak, to moja mama. Cała ona, zawsze wszystko wyolbrzymiała.

-Nie, nic mi nie jest. Wszystko jest w jak najlepszym porzadku...-powiedziałam bez przekonania przeciągając litery.
-Jesteś tego pewna? Może jednak?-mama chciała coś jeszcze powiedzieć ale jej przerwałam.
-Naprawdę dam sobie radę sama-dodałam podkreślając ostatnie słowo, odwróciłam się i udałam w stronę schodów prowadzących do mojego pokoju. Pierwszą czynnością, którą wykonałam po przekroczeniu progu było rzucenie się na łóżko. Byłam wykończona dzisiejszym dniem. Powinnam wstać i pójść do łazienki w celu ogarnięcia trochę mojego wyglądu. Zdecydowanie miałam dużo do zrobienia. Żeby mi się tak chciało jak mi się nie chce. "Dobrze, teraz już na serio wstaję.3...2...1..."-pomyślałam i tak zrobiłam. Jestem z siebie dumna. Tak gratulacje Laura powinnaś dostać za to nagrodę Nobla. Z trudem udało mi się dotrzeć do łazienki, lecz kiedy juz to zrobiłam stanęłam przy umywalce i wydałam z siebie cichy krzyk. Byłam przerażona widząc swoje odbicie w lustrze.
Postanowiłam jak najszybciej doprowadzić się do porządku. Kiedy juz byłam gotowa wyszłam z łazienki i położyłam się w łóżku. Zaczęłam zastanawiać się nad wydarzeniami, które miały dzisiaj miejsce. Po dłuższych przemyśleniach dostrzegłam jeden pozytyw, mianowicie dzięki temu nieszczęsnemu incydentowi rodzice chyba zapomnieli o tym jak bardzo byli na mnie wkurzeni. Bardzo dobrze, może jeszcze kiedyś to wykorzystam. Po chwili oczy mi się już same zamykały i nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
Obudziłam się i przeciagnełam na łóżku. Wzięłam do ręki telefon w celu sprawdzenia godziny i zauważyłam nową wiadomość od Blair:
"Co robisz dzisiaj? Mam nadzieję, że nic. Weź Van i idziemy dzisiaj do klubu. Będę u was o 19."
Widzę, że dzisiejszy wieczór mam juz zaplanowany. Przynajmniej nie będę się nudzić siedząc w domu. Muszę iść jeszcze do Van i przekonać rodziców. Jestem pewna, że nie będą zadowoleni.
Wstałam, chwyciłam szlafrok leżący na krześle i udałam się w stronę pokoju siostry.
-Pobudka!-krzyknelam i zrzucilam kołdrę pod która leżała moja sis.
-Czy ty masz pojęcie która jest godzina?-odpowiedziała wkurzona. Jestem pewna, że gdyby nie była jeszcze śpiąca moje dni byłyby policzone.
-Kto rano wstaje temu Pan Bóg daje!
-Chyba raczej kto rano wstaje ten jest niewyspany-dodała z wyrzutem i rzuciła we mnie jedną z poduszek.
-Idziemy dzisiaj do klubu!-odezwałam się. Vanessa zerwała się z łóżka i pobiegła w stronę garderoby. Powiedziałam jakieś zaklęcie czy cos? Dobra, to było dziwne.
-O matko ale genialnie! Juz się nie mogę doczekać!- zaczęła biegać i skakać. Chyba kupię jej karnet na spotkania z psychologiem na urodziny -Tylko w co ja się ubiorę?!- panikowała. Zmienia jej się humor jak kobiecie w ciąży. Jeszcze tego by brakowało. Była starsza niż ja ale myślała jak małe dziecko. Nie powierzyłbym jej nawet opieki nad rybką.
-Oddychaj, masz jeszcze dużo czasu. Możesz pojechać na zakupy albo pożyczyć cos z mojej szafy-powiedziałam i podeszłam do sterty ubrań, które wlasnie wyrzuciła-Ta jest piękna!-wskazałam na burgundową sukienkę.
-Miałam ją na sobie ostatnio, nie założę jej takie są zasady-przywiązywała ogromną wagę do wyglądu.
-Chodźcie na chwilę!-usłyszałyśmy krzyk dochodzacy z dołu.
-Już idziemy.
Wstałyśmy i ruszyłyśmy w niebezpieczną podróż przez labirynt ryzykując własne życie i zdrowie. Mam na myśli próbę przedostania się przez ten bałagan do drzwi unikając stert zawartości szafy bez szczerbku na zdrowiu. Kiedy dotarłyśmy juz całe i zdrowe zobaczyliśmy rodziców stających przy drzwiach z walizkami.
-Musimy wyjechać w sprawach biznesowych, wracamy za trzy dni. Mamy nadzieje, że dacie sobie radę. Dom ma wyglądać dokładnie tak jak teraz, żadnych imprez. Zrozumiano?
-Zrozumiano- odpowiedziałyśmy chórem kiwając energicznie głowami. Kiedy drzwi zamknęły sie za rodzicami zaczęliśmy podskakiwać i krzyczeć z radości. Cały dom dla nas na trzy dni. Żyć nie umierać! Postanowiłam udać się do kuchni i zjeść śniadanie. Następnie usiadłam na kanapie i obejrzałam kawałek jakiegoś serialu, który był tak nudny, że zasnęłam. Obudziłam się ze strachem, że nie zdąrzę się uszykowac. Pędem pognalam do pokoju w celu poszukiwania kreacji odpowiedniej na dzisiejszy wieczór. Zaczynam się zachowywać jak Van. Chyba szkodzi mi przebywanie z nią w jednym towarzystwie. Wybrałam czarną spódniczkę i bordowy crop top. Zrobiłam makijaż i zdecydowałam się na loki. Byłam gotowa pół godziny przed przyjściem Blair, nieźle. Poszłam zobaczyć jak idzie mojej siostrze. Ku mojemu zdziwieniu była juz prawie gotowa. Kończyła juz robić makijaż. Rozległ się dźwięk dzwonka.
-Pójdę otworzyć-oznajmiłam.
-Czesc! Wejdź- powiedziałam widząc oczekiwanego gościa w drzwiach. Przytuliłyśmy się ma powitanie.
-Jesteś juz gotowa?-krzyknelam do siostry.
-Dajcie mi dwie minuty!
-Znowu świruje?-zapytała Blair.
-Taaa... Ubzdurała sobie, że zawsze musi wyglądać swietnie bo nigdy nie wiadomo czy nie spotka Leonardo DiCaprio-odpowiedziałam. Zaśmiałyśmy się. Mimo, że nie zawsze jestem miła dla siostry to wbrew pozorom bardzo się kochamy. My inaczej okazujemy sobie miłość.
-Juz jestem. Cześć B! -mówiła V schodząc ze schodów. Często mowilysmy do siebie po pierwszej literze imienia. Zabrałyśmy ze sobą wszystkie potrzebne rzeczy i zamknęliśmy drzwi na klucz.
Kiedy byłyśmy juz w drodze odezwała się moja przyjaciółka.
-Wlasnie, zapomniałam wam powiedzieć, że umowiłam się tez z Jacobem. Juz tam na nas czeka. Nie jesteście złe?-nie wiem czy wiecie ale Jacob to nasz przyjaciel. Zwykle mówimy na niego Jake.
-Coś ty. Im nas więcej tym lepiej-odpowiedziałam.
Znajdowałyśmy się juz przed wejściem do klubu. Kiedy juz byłyśmy w środku wypatrywalysmy naszego kolegi. Zauważył nas, wstał i zaczął machać w celu zwrócenia na siebie uwagi. Siedział z
piątką innych ludzi. Wszyscy spojrzeli się w naszą stronę. O nie, to nie może byc ON!


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie! Przybywam do was z nowym rozdziałem! Ponownie proszę o komentarze. Oto PYTANIA do was:
1. Co sądzicie o rozdziale? Szczerze, nie mam zamiaru się obrażać.
2. Wolicie żeby blog był trochę humorystyczny czy raczej poważny?
3. Czy któryś z bohaterów ma się upić? Jeśli tak to który.
4*(opcjonalnie) czy jest jakieś wydarzenie, które mam wplesc w następny rozdział? Jesli macie jakieś propozycje to oczywiście chętnie poczytam ;)

-NEVERMIND❤️✋


czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział 1

Rozdział 1

The less you care, the happier you will be.

*Ross*
Kiedy podszedłem juz trochę bliżej zauważyłem że maszerująca postać to dziewczyna. Byłem tego prawie pewny ale było ciemno a w dzisiejszych czasach nigdy nie wiadomo, jeśli wiecie o czym mówię. Nagle kąciki moich ust lekko uniosły się do góry, ponieważ wpadłem na pewien pomysł. Może nie był do końca mądry, lecz wtedy o tym nie myślałem. Postanowiłem podejść chwiejnym krokiem do dziewczyny i trochę ją wystraszyć, zobaczymy czy zna się na żartach. Kiedy juz znajdowała się bliżej mnie zacząłem zbliżać się do niej udając dużo bardziej pijanego niż w rzeczywistości byłem. Zaczynajmy przedstawienie.
-Gdzie tak kopytkujesz piękna gazelo?- Chyba nie mogłem wymyślić głupszego tekstu, nie przemyslalem tego. Zresztą co mi tam, przecież i tak się nie znamy i już pewnie nigdy nie spotkamy. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, nawet na mnie nie popatrzyła. Myślę, że trochę się przestraszyła i nie za bardzo wiedziała co ma zrobić. Zdecydowałem, że podejdę jeszcze bliżej niej, lecz nieco się przeliczyłem i przesadziłem z tym udawaniem pijanego. Wpadłem na dziewczynę, która idąc w wysokich butach zachwiała się i upadła na chodnik. Jakby tego wszystkiego było mało trafiła prosto w kałużę a ja wylądowałem na niej. Dziewczyna podniosła wzrok i spojrzała na mnie ze wściekłością wymalowaną na twarzy. Generalnie rzecz biorąc myślę, że sam bym się wkurzył gdyby spotkałoby mnie coś podobnego. Dopiero teraz mogłem zobaczyć twarz mojej "ofiary". Stwierdzam, że była całkiem w moim typie ale prawdopodobnie zaprzepaściłem szanse u niej tym incydentem. Mówi się trudno. Z zamyślenia wyrwał mnie głos.
-Coś ty narobił?! Już nie żyję! Rodzice mnie zabiją, Blair mnie zabije!- krzyczała spanikowana zbierając porozrzucane książki. Zgaduję, że przed chwilą były w lepszym stanie niż teraz.
-Uspokój się trochę. Jak masz ma imię? -Zapytałem dla złagodzenia sytuacji.
-Ty masz jeszcze czelność pytać mnie o imię?! Nie pokazuj mi się na oczy!-Chyba naprawdę się na mnie wkurzyła. Kiedy juz zebrała wszystkie rzeczy odwróciła się i odeszła szybkim krokiem.
-A ja Ross, miło cię poznać!- krzyknąłem tylko, gdy brunetka już się oddalała. Gdy była jeszcze w zasięgu mojego pola widzenia pokazała mi środkowy palec nawet się nie odwracając.

*Laura*
Boję się co powiedzą moi rodzice, gdy zobaczą mnie w takim stanie. Nie dość, że jestem już spóźniona to wyglądam jakbym wracała z jakieś dżunglii. Mam mokre i brudne ubrania a moje włosy sprawiają wrażenie, że ich właścicielka nie odkryła jeszcze takiego wynalazku jak szczotka. Do tego książki, które pożyczyła mi Blair są w opłakanym stanie. Nawet jeśli przeżyję powrót do domu i spotkanie z rodzicami przyjaciółka znajdzie jakiś ciekawy sposób na moją śmierć w odwet za zniszczone książki. Niby nic takiego ale w tym zbiorze znajdowały skę rownież jej ulubione.  Nie muszę juz chyba wspominać o blondynie, który jest wszystkiemu winien. Może i wyglądał na całkiem przystojnego zgaduję, że wnętrze miał paskudne. W mgnieniu oka znalazłam się przed drzwiami mojego domu. Zatrzymałam się na chwilę, wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam na klamkę w celu otwarcia ich.
-Laura?! O której to się wraca do domu?!- Usłyszałam krzyk odchodzący z salony. Myślałam, że uda mi się przejść po cichu i nikt mnie nie zauważy. Zdecydowanie się myliłam. Zdjęłam buty i udałam się w stronę salonu.
-Czy możesz nam wytłumaczyć... O matko co się stało? Ktoś cię napadł? Pobił? Zgwałcił? Niech ktoś zadzwoni na policję, po karetkę!- Tak, to moja mama. Cała ona, zawsze wszystko wyolbrzymiała.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Postanowiłam dodać dzisiaj rozdział pierwszy. Co prawda jest juz po północy ale możliwe, że niektórzy jeszcze nie śpią. Wiem, zdaję sobie sprawę, że rozdział jest bardzo krótki. Mam do was pytania i czekam na opinie. WSZYSTKIE spotrzezenia są miłe widziane. Chcę wiedzieć co robię dobrze a co muszę poprawić.


PYTANIA:
1. Wolicie:
a)krótkie rozdziały co 1,2 dni
b) dłuższe ale w nieco większych odstępach czasu
2.Gdzie mają spotkać się Ross i Laura?
a)w szkole
b)w klubie
3* Jakie są wasze propozycje na imiona dla bohaterów?
Zakładka z nimi pojawi się w weekend. Mam też zamiar rozgryźć co i jak i zmienić wygląd bloga. Wolicie żeby był raczej ciemny czy jasny? Jak wam wygodniej się czyta?

~~~~bardzo proszę o komentarze, mogą byc KRÓTKIE ale na tym polega ten blog~~~

Dziękuję za uwagę
-NEVERMIND ❤️✋

środa, 21 stycznia 2015

Prolog

Prolog

"Destiny is for losers. It's just a stupid excuse to wait for things to happen instead of making them happen." ~Blair Waldorf 

*Laura*
Był piątek, za oknami panował  mrok a ja siedziałam z dwójką przyjaciół w ich domu. Graliśmy w euromonopol i zajadaliśmy się chipsami, żelkami i popijaliśmy to colą, czyli wszystkim co niezdrowe. Mam przeczucie, że po tej wyżerce będę ważyć 3 kilogramy więcej. Dla niektórych może się to wydawać dziwne, że nie mam innego zajęcia niż gry planszowe w piątkowy wieczór ale ja naprawdę uwielbiam spędzać tak czas. Może byłoby to nudne, gdyby nie moi przyjaciele. Są naprawdę świetnymi ludźmi, choć inni tego nie zauważają. Nie są popularni ale dla mnie są najlepsi. Bawilibyśmy się tak pewnie jeszcze przez długi czas, lecz przerwał nam dźwięk mojego telefonu.
-Halo?- powiedziałam.
-Laura gdzie ty jesteś?! Masz pojęcie która jest godzina?Rodzice są wściekli. -Krzyknęła moja siostra. Faktycznie była juz 23 a ja umowilam sie z nimi, że wrócę przed 22.
-Ciebie też miło słyszeć Van.
-Chodź szybko do domu.
-Okej juz idę, zajmij ich czymś.-Powiedziałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Chwyciłam szybko moją bluzę i buty.
-Muszę szybko wracać do domu! -Powiedziałam zdenerwowana. Blair zerwała się z łóżka mówiąc:
-Odprowadzimy cię.
-Nie, nie trzeba dam sobie radę-Podniosłam szybko torbę i wzięłam w rękę książki, które pożyczyła mi przyjaciółka. Kiedy juz miałam wszystko wybiegłam jak najszybciej z pokoju. Usłyszałam tylko jak moj przyjaciel coś do mnie mówi ale nie miałam czasu się nad tym zastanawiać. Będąc już na dworze i maszerując ledwo oświetlonymi ulicami trochę żałowałam, że nie pozwoliłam się odprowadzić. Było ciemno i cicho, czyli panowały idealne warunki na popełnienie zbrodni. Wiem, brzmi to trochę jakbym była niezrownowazona psychicznie, możliwe ze oglądam za dużo filmów. Bałam się, lecz byłam zbyt zajęta myślami na temat tego co zrobią za mną rodzice, kiedy mnie zobaczą. Niby nic takiego ale oni potrafią przyczepić się do wszystkiego i zrobic z tego ogromna aferę. Mam czasem wrażenie ze to ich hobby. W każdym razie swietnie idzie im komplikowanie mojego życia, jakby nie było ono juz wystarczająco przygnębiające ale o tym opowiem pózniej. Do domu zostały mi juz tylko trzy zakręty i myślałam że nikogo nie spotkam na swojej drodze. Okazało się, że za szybko się ucieszyłam.


*Ross*
Jak zwykłe w piątkowy wieczór byłem w klubie z kolegami. Tym razem przyszliśmy trochę w wcześniej niż zwykle i juz o 23 postanowiliśmy udać się do domu. Nie byliśmy bardzo pijani, raczej nie zdarzało nam się zataczać w drodze do domu. Gdybym powiedział, ze jestem trzeźwy byłoby to jednak kłamstwo. Wracaliśmy pieszo, ponieważ od klubu dzieliło nas ledwo kilka minut a jak wiadomo po alkoholu samochodu prowadzić nie wolno. Dochodzilismy juz do skrzyżowania na którym w przeciwieństwie do reszty musiałem skręcić w lewo.
-Dobra, ja idę. Do zobaczenia jutro.-Pożegnałem się i udałem w swoją stronę.
Szedłem dalej zaciemnionymi uliczkami i zauważyłem jakąś postać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Postanowiłam dodać prolog dzisiaj, choć wcale tego nie planowałam. Zakładka z bohaterami opowiadania pojawi się, kiedy będę znała juz wasze propozycje na imiona i dowiem się jak to zrobic ;)  Wiem, zdaję sobie z tego sprawę ze prolog jest nudny. Tak dla jasności; nie napisałam tego, żeby wymusić na was pochwały. Ja lecę się uczyć, mam jutro test z polskiego. Życzcie mi powodzenia!
PYTANIA DO WAS:
~Jakie macie jeszcze propozycje na imiona bohaterów?
~Wolicie, żeby relację Raury były od razu bardzo dobre czy raczej chłodne na początku?
~Macie jakieś pomysły co mogłoby wydarzyć się w następnym rodziale?
Czekam na komentarze 
-NEVERMIND❤️✋

Witam!

Witam wszystkich! 


Ostatnio miałam chwilę wolnego i zaczęłam czytać blogi o Raurze, r5 itp. Czasem byłam lekko zirytowana, ponieważ bohaterowie podejmowali inne decyzje niż bym tego chciała. Myślę, że każdy czytelnik kiedyś spotkał się z taką sytuacją. Przemyslalam to i wpadłem na pewien pomysł, którego wynikiem jest wlasnie ten blog. Będzie on przedstawiał historię Raury, która nie do końca jest jeszcze wymyślona. Charakter rodziałów będzie trochę zależał od mojego humoru (tutaj do akcji wkraczacie wy) oraz waszych sugestii i pomysłów. Będziemy RAZEM tworzyć tego bloga. Mam nadzieję, że chociaż dwie osoby będą miały ochotę to czytać i nawet dla małej ilości osób mam zamiar pisać. Powszechnie wiadomo, że nie od razu Rzym zbudowano ;)

Skoro już to czytacie to znaczy, że odwiedziliście mojego bloga. (Tak, to oczywiste gratulacje dla mnie.) Mam do was pierwszą prośbę. Byłabym wdzięczna gdybyście napisali w komentarzach:
~ czy interesuje was mój pomysł
~jakie imiona lubicie, postaram się nazwać tak bohaterów

Niedługo napiszę prolog i zmienię wygląd bloga. Dzisiaj założyłam konto i jeszcze niezbyt ogarniam tutaj wszystko, więc proszę o wyrozumiałość.
Liczę się z waszą opinią; jesli coś wam się spodoba pochwalcie mnie, lecz jeśli jest odwrotnie czekam na skargi w komentarzach(bez wulgaryzmów itp, przeczytam i zrobię wszystko co w mojej mocy , aby się poprawić)
JESZCZE RAZ PROSZĘ O JAKIKOLWIEK KOMENTARZ, CHCĘ WIEDZIEĆ CZY KTOŚ TO PRZECZYTAŁ ;)

Dziękuję za uwagę 
-NEVERMIND ❤️✋


Możecie tutaj zostawiać linki do swoich blogów, bardzo chętnie poczytam ;)